„Elka” na wysokich obrotach

"Elka" na wysokich obrotach

Zawsze musi być ten pierwszy raz. Pierwszy upadek na rowerze, pierwsza awantura w pracy, pierwszy kac. Pierwsza oficjalna jazda samochodem zwykle ma miejsce z instruktorem, a pierwszy mandat za zbyt szybką jazdę? Jak się okazuje, można go też dostać podczas kursu na prawo jazdy. Wiele wskazuje nawet, iż lepiej go dostać wtedy niż później.

"Elka"

W miniony wtorek policjanci jadący autostradą A2, między Boxtel i Den Bosch, zostali wyprzedzeni tak, jakby wręcz stali w miejscu. Owszem, patrol może nie jechał maksymalną dopuszczalną prędkością, jaka była dozwolona na tym odcinku, czyli 130 km/h, ale pojazd, który ich wyprzedził, zrobił to bardzo szybko i równie szybko zaczął się oddalać. Było to dziwne, zwłaszcza że na dachu auta był duży znak L – sugerujący, iż jest to nauka jazdy. Policjanci odpalili więc wideorejestrator, by zmierzyć prędkość „elki”. Okazało się, iż jechała ona z prędkością 154 kilometrów na godzinę.

 

Zatrzymanie

Mundurowi ruszyli więc za nauką jazdy. Samochód ten po chwili zwolnił i jechał już tylko 130 km/h. Problem jednak w tym, iż prędkość tę utrzymywał także przez pewien czas na odcinku, na którym dopuszczalne było już tylko 100 km/h. Oprócz tego policjanci zauważyli, iż kierowca zbyt długo jechał lewym pasem w momencie, gdy prawy był wolny.  Funkcjonariusze postanowili więc interweniować. Kierowca bowiem za bardzo przegiął.

 

Podwójne zdziwienie

Gdy patrol drogówki zatrzymał naukę jazdy, doszło do pierwszego zdziwienia. Policjanci początkowo myśleli, iż „elką” jedzie tylko instruktor. Kto bowiem pozwoliłby kursantowi podczas nauki tak bezczelnie łamać uczniowi przepisy ruchu drogowego? Okazało się jednak, że instruktor owszem był w aucie, ale na siedzeniu pasażera. Za kierownicą spotkali dość poddenerwowanego 17-latka.

Ważna lekcja

Drugim zaskoczeniem było to, jak tłumaczył się 54-letni instruktor. Ten przekazał policjantom, iż chciał pokazać młodemu kursantowi, iż przekraczanie prędkości i szybka jazda praktycznie nie pozwala zaoszczędzić czasu. Chciał pokazać, iż koszty związane z dociśnięciem pedału gazu do podłogi, większym spalaniem i większym zagrożeniem są niewarte tej minuty czy dwóch. Policjanci jednak nie przyjęli tego tłumaczenia, chociaż zgodzili się z tym, iż koszty są niewspółmierne do zysków. Mundurowi wystawili bowiem dwa mandaty. Pierwszy w wysokości 334 euro za przekroczenie dopuszczalnej prędkości, drugi w wysokości 240 euro za niepotrzebną jazdę lewym pasem.

 

Dobra lekcja

Koniec końców trzeba powiedzieć, iż przejazd 17-latka A2 okazał się bardzo edukacyjny. Z jednej strony młody człowiek dowiedział się, iż szybka jazda nie pozwala zaoszczędzić czasu. Z drugiej nauczył się też, jak w praktyce należy się zachować, gdy zatrzymuje nas policja. Po trzecie przekonał się, iż jak łamać przepisy to tylko z instruktorem. Owe mandaty spadły bowiem na konto 54-latka. To on bowiem ponosi całkowitą odpowiedzialność za kursanta, a więc i za jego wykroczenia na drodze.

 

 

Źródło: AD.nl