Eksmisja Polaków w Boskoop

Od dłuższego czasu grupa Polaków, która wyjechała za pracą do Holandii, mieszkała przy Burgemeester Colijnstraat, w Boskoop. Zamieszkiwali tam budynek z szesnastoma pokojami. Władze gminy postanowiły jednak zabronić dalszego zajmowania obiektu.

Boskoop to rejon bardzo dobrze znany wszystkim rodakom, którzy wyjeżdżają do Holandii „na sadzonki”. Polacy pracują tam w szklarniach i na polach kwiatów lub warzyw. Praca nie należy do najlżejszych.
Część z nich mieszka bezpośrednio przy plantacjach. Inni znajdują zakwaterowanie w wielu domach mieszkalnych w okolicy lub w parkach wakacyjnych. Ludzie ci, jak w większości miejsc w Holandii, są postrzegani jako dobrzy pracownicy, ale i koszmarni sąsiedzi. To zaś niesie za sobą pewne problemy, które doprowadziły do tego, iż duża grupa naszych rodaków może znaleźć się już wkrótce pod przysłowiowym mostem.

 

Jeden z większych budynków przy Burgemeester Colijnstraat w Boskoop wystawiono na sprzedaż w 2017 roku. Wtedy też kupił go Jos van Boheemen, biznesmen, właściciel wielu nieruchomości w okolicy i hodowca. Gmach był uznawany za nieruchomość inwestycyjną. Niecały rok później, w sierpniu 2018 roku, budynek został wynajęty agencji zatrudnienia Level One, która jest częścią większego konsorcjum FlexGroup mającego siedzibę w Alphen aan de Rijn. Pośrednik postanowił delikatnie przemeblować budynek i stworzyć z niego dom dla pracowników z Polski, którzy przyjeżdżają na organizowane przez firmę kontakty. Dzięki temu dach nad głową, relatywnie niedaleko swojego miejsca pracy, znalazło kilkudziesięciu Polaków. Nasi rodacy codziennie dochodzili lub dojeżdżali do pracy na rowerach oraz robili zakupy w okolicznych sklepach.

Czy Polacy, mieszkający w jednym z domów w Boskoop, znajdą się na ulicy

Donos

Taki stan rzeczy nie podobał się jednak mieszkańcom i władzom gminy. Do miejskich radnych wpłynęło kilka skarg na zbyt głośne zachowanie polskich pracowników. To zaś dało oddolny argument na pozbycie się niechcianych lokatorów. Miasto wręczyło właścicielowi i najemcy dokumenty, z których wynika, że gmina zakazuje takowego wykorzystania lokalu. Polacy mają się wyprowadzić z budynku przy Burgemeester Colijnstraat.

Niezgodne z normami?

Sprawa ta bardzo zdziwiła pośrednika i właściciela nieruchomości. Eduard Craanen, właściciel FlexGroup wskazuje, iż budynek spełnia restrykcyjne normy i wymagania związane z wynajmem pokoi. Pod względem formalnym wszystko jest więc w pełni legalne. Podobnego zdania jest Van Boheemen. Jego zdaniem chodzi tu o miejsca parkingowe, miasto obawia się, że pracujący Polacy zajmą zbyt dużo parkingów. Van Boheemen śmiejąc się wskazuje, że mieszkający tam Polacy dojeżdżają do pracy... rowerami i nikt z nich nie ma samochodu. Sprawa wydaje się więc mieć jakieś drugie dno.

Wyjaśnienie

Władza miasta Alphen aan de Rijn twierdzi, że odmówiła pozwolenia na zakwaterowanie Polaków, ponieważ to jest sprzeczne z planem zagospodarowania przestrzennego. Ponadto, tak jak przypuszczał właściciel nieruchomości, nie spełnia standardu parkowania. Władze dość pokrętnie tłumaczą się, że to, iż w dokumentach widnieje informacja o przeznaczeniu: mieszkania, nie oznacza, że mogą tam mieszkać Polacy. Chodzi o to, że dla gminy mieszkania przygotowane dla emigrantów zarobkowych nie są formą klasycznego gospodarstwa domowego, jakie powinno się tam znajdować. Przez to więc władze nie mogą dalej tolerować łamania przepisów i zabraniają mieszkania tam Polakom.

Co mają zrobić Polacy?

Sytuacja wygląda więc dość nieciekawie. Najemca i właściciel nie zgadzają się z takim rozumieniem przepisów i jeśli będzie trzeba, sprawa będzie miała swój dalszy bieg w sądzie. Co zaś z mieszkającymi tam rodakami? Na chwilę obecną wszystko jest jedną wielką niewiadomą.
Polacy nie powinni się jednak zbytnio martwić. Należy bowiem pamiętać, że podpisując umowę z agencją pracy, to ta gwarantowała im miejsce zamieszkania i to na niej ciąży obowiązek ewentualnego przekwaterowania pracowników.

Co ciekawe, gdy pojawiły się pierwsze wzmianki o nieprzychylnej decyzji władz odnośnie budynku, pośrednik złożył oficjalne pismo do gminy. Zawarto w nim wniosek o zmianę lokalu na ten wskazany przez lokalne władze. Po miesiącach oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź, agencja pracy otrzymała jednak odmowę podjęcia działań przez miasto i przenosin Polaków.