Ekolodzy aresztowany, policja wyrzuca z lasu dziennikarzy
W nocy z piątku na sobotę funkcjonariusze policji przeprowadzili akcję skierowaną przeciwko protestującym w Sterrebos, obok fabryki producenta samochodów VDL Nedcar. Zatrzymano siedem osób, część z nich siłą wyciągnięto z lasu.
Cała akcja miała miejsce w lesie kilka kilometrów od Sittard. To tam członkowie organizacji proekologicznej Red het Sterrebos prowadzili akcję protestacyjną przeciwko planom ekspansji VDL Nedcar. Te bowiem zakładają wycięcie 7 hektarów tamtejszego lasu i zastąpienie ich betonem oraz halami produkcyjnymi. By się temu przeciwstawić i chronić drzewa ekolodzy zdecydowali się urządzić sobie koczowisko nie na ziemi w lesie, ale w koronach drzew.
Głodem
Początkowo demonstrantów chciano się pozbyć głodem. Policja otoczyła teren i nie pozwoliła by grupie wiszącej na drzewach dostarczano jedzenie i picie. Nie trwało to jednak długo. Burmistrz Hans Verheijen z Sittard-Geleen zniósł ten zakaz. W sobotę trwały rozmowy dotyczące dostarczenia protestującym prowiantu, ponieważ teren jest zamknięty.
Rada Stanu
Aktywiści weszli do lasu po tym jak Rada Stanu orzekła, iż firma motoryzacyjna VDL może kontynuować rozbudowę i przygotowywać się do wycinki. Ekolodzy złożyli jednak natychmiast w tej sprawie protest. Sprawa trafiła do sądu administracyjnego. „Zieloni” woląc zaś się zabezpieczyć, postanowili okupować las, tak by firma nie zdążyła wykarczować lasu przed decyzją sądu.
Przestępstwo
Problem jednak w tym, iż las, na którym znajdują się ekolodzy, to nie teren Królestwa Niderlandów, a własność prywatna. Dlatego też każdy, kto przebywa na tym obszarze, popełnia przestępstwo. Wszystko dlatego, iż jego właściciel nie życzy sobie gości i traktuje to jak zakłócenie porządku.
W efekcie w sobotę aresztowano 7 ekologów. Czemu? Jednym z powodów było wspomniane wtargnięcie na teren prywatny. Innym to, iż sześciu z nich nie miało przy sobie dowodu tożsamości. Ludzie ci pozostali w policyjnej izbie zatrzymań przez cały dzień.
Mediom wstęp wzbroniony
Policja wskazuje, iż wszyscy, którzy będą chcieli wejść na teren lasu lub będą chcieli go opuścić, zostaną aresztowani. Co ważne, dotyczy to również dziennikarzy. Ci również mają zakaz wstępu do lasu. Wywołało to małą aferę, w której przedstawiciele Holenderskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy interweniowali w gminie, wskazując, iż uniemożliwia się im wykonywanie pracy. Samorządowcy jednak tylko wzruszyli ramionami, wskazując, iż las to teren VDL. Jest więc to własność prywatna i można to porównać do tego, iż ktoś nie chce wpuścić dziennikarza do własnego domu. Ma do tego pełne prawo. W efekcie protestujący na drzewach ekolodzy zostali niejako odcięci od świata i mediów śledzących ich sprawę. Co dalej się z nimi stanie? Nie wiadomo. Impas trwa.
Źródło: Nu.nl