Ekipa sprzątająca rozwiązuje policyjną zagadkę

Ekipa sprzątająca z Heerlen może być z siebie dumna. Jej pracownikom udało się bowiem rozwiązać zagadkę zaginięcia 77-letniej kobiety. Policjanci prowadzili akcję poszukiwawczą od czterech tygodni, niestety bez rezultatów. Kobieta jakby po prostu się rozpłynęła w powietrzu. Kilkukrotne przeszukanie mieszkania też nic nie dało. Nie wiedzieli o tym jednak sprzątacze, którzy właśnie w nieruchomości kobiety znaleźli zaginioną.

Mania chomikowania

Policja otrzymała informację o zaginięciu 77-latki prawie miesiąc temu. Funkcjonariusze próbowali się skontaktować z kobietą, niestety bezskutecznie. Również rozmowy z okolicznymi mieszkańcami nic nie dały. Nikt nie wiedział, by kobieta miała gdzieś wyjechać czy się wyprowadzić. W efekcie inspektorzy rozpoczęli poszukiwania kobiety, zaczynając do jej mieszkania.
Gdy jednak funkcjonariusze wraz ze strażą pożarną i przedstawicielami gminy, weszli do jej domu, aż ich odrzuciło. "M" emerytki to był jeden wielki śmietnik. Wszystko wskazywało na to, iż kobieta była chora. Dopadło ją kompulsywne zbieractwo, tak zwana mania chomikowania.

 

Śledztwo

Policjanci dwukrotnie odwiedzili zaśmieconą nieruchomość w poszukiwaniu poszlak, gdzie mogła zniknąć kobieta. Niestety nie znaleźli żadnych śladów mogących wskazywać, co się z nią stało i gdzie mogła się udać.

 

Smród, bród i zagrożenie

Śledztwo trwało więc dalej, a władze miasta zastanawiały się co zrobić z górą śmieci. Mogły one bowiem stanowić duże zagrożenie epidemiologiczne. Zapadła więc decyzja, by bez zgody kobiety, rozpocząć akcję sprzątania jej domu z odpadów. Na miejsce ściągnięto czyścicieli z firmy, z Einighausen. To właśnie im udało się rozwikłać zagadkę zaginięcia 77-latki.

Detektywi

Jak ekipie sprzątającej udało się rozwikłać zagadkę? Czyżby znaleźli jakieś poszlaki, które ominęła policja, czy błyskotliwa dedukcja pracowników pozwoliła odnaleźć kobietę. Nie. Pracownicy natrafili na 77-latkę leżącą pomiędzy workami na podłodze. Kobieta nie żyła, znajdowała się na podłodze w salonie już od dłuższego czasu, a jej ciało było przysypane workami z odpadami. Być może seniorka przewróciła się, zahaczając o górę odpadów, która runęła na nią.
W normalnych warunkach trupi odór zdradziłby, iż w domu są zwłoki. Z racji jednak na dziesiątki kilogramów gnijących, śmierdzących odpadów nikt nie wyłapał tej „subtelnej woni”.

 

Wpadka?

W zaistniałej sytuacji służby (ratownicy i policja) musiały gęsto się tłumaczyć. Niektórzy zaczęli nawet uważać, iż oficerowie nie weszli do środka, widząc ten bałagan. Rzecznik policji zapewniał jednak w rozmowie z dziennikarzami Nu.nl: „My i inne służby ratunkowe rzeczywiście byliśmy w jej domu i nie znaleźliśmy jej”. Arno Lafleur z firmy sprzątającej wątpi jednak, by policja dotarła aż do salonu. Jak mówi, pracuje w branży od 20 lat i nigdy nie widział, by mieszkanie mogło być aż tak zapuszczone. Aby ją tam znaleźć lub wywąchać trzeba było praktycznie na niej stanąć, inaczej inne zapachy i góry śmieci nie pozwalały jej wyczuć czy zobaczyć.

 

 

Źródło:  Nu.nl