Dzieci dla pieniędzy? Kim byli rodzice zastępczy 10-latki

Dzieci dla pieniędzy? Kim byli rodzice zastępczy 10-latki

Każdy dzień przynosi nowe wiadomości w sprawie związanej z 10-letnią dziewczynką, która miała być prawdopodobnie ofiarą swoich rodziców zastępczych. Głos w tej sprawie coraz chętniej zabierają sąsiedzi rodziny. Z ich opowieści wynika, iż dzieci dla pary były tylko sposobem na dobry zarobek.

Rodzice zastępczy

Jak wskazuje lokalna społeczność John i Daisy raczej nie byli wzorami do naśladowania dla dzieci, którymi się opiekowali. Para z Vlaardingen oskarżona o znęcanie się nad 10-latką miała organizować orgie seksualne w swoim domu, umawiając się z gośćmi przez internet. Sąsiedzi wskazują też, iż w ich domu alkohol lał się strumieniami i zastanawiają się, jak tacy ludzie zostali rodziną zastępczą. Inni zaś idą nawet o krok dalej. Wskazują, iż dwójka ta nie robiła tego dla dobra dzieci, ale dla pieniędzy, jakie szły od rządu i samorządu za tymi maluchami.

 

Strona XXX

10-letnia dziewczynka walczy o powrót do zdrowia w szpitalu. Para 37-latków znajduje się w areszcie. Ludzie zaś zaczynają zadawać coraz więcej pytań, ponieważ wydaje się, iż to, co się stało z małą ofiarą, nie był to jeden, odosobniony wypadek. Gdy więc tak lustrowano opiekunów okazało się, iż można ich spotkać na jednym z portali erotycznych, gdzie zapraszali inne pary do swojego domu na wspólną zabawę w większym gronie. Wszystko to okraszone zdjęciami dwójki, które idealnie wpisywały się w tematykę strony. Czy rodzina zastępcza może urządzać orgie seksualne, gdy za ścianą jest 10-latka i dwójka jeszcze innych dzieci? Sąsiedzi tego nie rozumieją.

 

Alkohol

To jednak nie wszystko. Rodzice zastępczy mieli też często sięgać po alkohol, co też zdaniem okolicznej społeczności dawało bardzo złe wzorce. Wreszcie Daisy i Johna mieli również bardzo nieżyczliwie odnosić się do swoich przybranych dzieci. Mieli być dla nich szorstcy, nie dbać o nie zbytnio. Maluchy miały być przez nich ogolone. 10-latka wyglądała zaś tak jakby niedojadała.
Gdy zaś te wszystkie wątpliwości i podejrzenia połączyły się z wiadomością o losie 10-latki, ludzie nie mieli złudzeń, iż para robiła to nie by pomóc dzieciom, ale dla pieniędzy.

 

Niemożliwe

Jak jednak zauważa nadzorca rodzin zastępczych w rozmowie z AD, to niemożliwe: „Na pieczy zastępczej nie można się wzbogacić, to naprawdę trudne. Często dotyczy to dzieci o dużych potrzebach opiekuńczych i trzeba mieć do tego przestrzeń i miłość. Trzeba mieć kwalifikacje i dobre intencje. System filtrów eliminuje ludzi o złych intencjach”.
Słysząc jednak o tym co spotkało dziewczynkę, czy te kwalifikacje tu były, czy filtry zadziałały?

 

Brak rodzin

Jak wskazują służby, pary przed zostaniem rodziną zastępczą są lustrowane, czy nie było w ich historii problemów z prawem. Gdy pojawia się zgoda, również są cały czas pod stałym nadzorem. W razie pojawienia się choćby cienia wątpliwości, rodzina jest dokładnie sprawdzana. Z drugiej jednak strony para z Vlaardingen była nadzorowana przez organizację zastępczą Enver, która wielokrotnie narzekała na brak rodzin. To zaś mogłoby ewentualnie wytłumaczyć przymknięcie na coś oka. Jak jednak wskazuje opieka społeczna, za wcześnie jest, by mówić o jakichkolwiek uchybieniach.

Bez nadzoru

Ok, można założyć, że para na papierze wyglądała idealnie. Organizacje nie sprawdzają zaś portali erotycznych, a opiekunowie raczej swoim życiem łóżkowym nie chwalili się koordynatorowi. Pytanie jednak jak to się stało, iż 10-latka dalej była przy tej parze, skoro pojawiło się wiele raportów o znęcaniu się. Jak bowiem pisaliśmy wcześniej, alarm podnosiła jej biologiczna matka, sąsiedzi, czy całkowicie obcy ludzie. Za każdym razem jednak dziewczynka wracała do swych katów. Czemu tak się działo?

 

Niezadowolenie

Dziecku nie zawsze się ufa, tak samo jak biologicznej matce. Są to bowiem osoby, które nie są obiektywne. Oprócz tego wiele wskazuje na to, iż w tej kwestii opieka społeczna uwierzyła rodzinie zastępczej, która wskazał, iż 10-latka sama robiła sobie krzywdę, by ich pogrążyć. Ot, jest to swoisty bunt, który pojawia się u wielu dzieci. Tu jednak, jak się okazało, niestety nie było to prawdą. Coraz więcej głosów wskazuje więc, iż cały ten sektor opieki nad młodzieżą powinien zostać gruntownie przeanalizowany. Być może jest więcej takich 10-latek. Służby jednak mówią, iż jeszcze jest za wcześnie, by rozpocząć swoiste „polowanie na czarownice”. Najpierw policja musi zakończyć śledztwo, postawić zarzuty, aby można było zacząć działać.

 

 

Źródło:  AD.nl