Dyskusja o aborcji w Izbie Reprezentantów
Królestwo Niderlandów znane jest jako jeden z tych krajów, w którym prawo aborcyjne jest wyjątkowo liberalne. Rządzący wspierają zaś kobiety, niezależnie od decyzji, jaką chcą się podjąć. Wskazując, iż nie można kobiecie czegoś zakazać czy nakazać. To bowiem jej życie i jej sumienie. W czwartek jednak aborcja pojawiła się w parlamentarnej dyskusji. Czemu? Pod obrady wszedł bowiem pomysł usunięcia jej z kodeksu karnego.
W minioną środę posłowie debatowali nad sprawą aborcji. Rząd jednak, w porównaniu do gabinetu w Warszawie, nie chciał zaostrzyć polityki aborcyjnej i nakazać rodzić paniom za wszelką cenę. W Izbie Reprezentantów pojawił się inny pomysł. Zakładał on całkowite usunięcie aborcji z kodeksu karnego. Wszystko to efekt inicjatywy obywatelskiej, pod którym podpisało się 94 tysięcy osób, a która chciała tak zmienić przepisy prawa, by aborcja nie była przestępstwem.
Inicjatywa obywatelska
Zwykle politycy debatują nad projektami stworzonymi przez polityków. W Niderlandach jednak, tak jak i między innymi w Polsce, istnieje coś takiego jak inicjatywa obywatelska. Nie ona jednak wykorzystywana zbyt często. W ciągu 17-lat istnienia przepisu społeczeństwo skorzystało z niej tylko 20 razy, niemniej pozwala ona wypowiedzieć się narodowi, dając mu niejako moc inicjatywy ustawowodawczej.
Karana opieka
Jak wskazują pomysłodawcy projektu, aborcja powinna być wykreślona z kodeksu karnego. Zabieg aborcji to nic innego jak opieka zdrowotna nad kobietą w ciąży. Opieka zdrowotna nie powinna być zaś karana. Dlatego też pomysłodawcy wzywają do wykreślenia z kodeksu karnego artykuł 296, czyli fragmentu o przerywaniu ciąży.
Wolna amerykanka?
Czy więc ludzie stojący za projektem chcą, by miała miejsce aborcyjna wolna amerykanka? Nie. W przywołanym przepisie mowa jest o tym, iż aborcja w Holandii podlega karze, chyba że zostaną spełnione określone warunki. Pomysłodawcy projektu chcą to odwrócić, wskazując, iż kobiety mają prawo do legalnej aborcji, która nie jest karana, o ile nie zostanie złamane prawo (np. aborcja będzie mieć miejsce zbyt późno).
Status quo
Pomysł obywateli poparły GroenLinks, D66, PvdA, SP i jednoosobowy Gündogan. Część z posłów tych partii wskazywało na to, iż faktycznie obecne określenie aborcji piętnuje kobietę. Dodano również, iż Holandia powinna pokazać, że można liberalizować przepisy, gdy na świecie aborcja coraz bardziej jest piętnowana i wymieniono tu, np. kwestię Polski.
„Przyjmując prawo karne za punkt wyjścia do aborcji, za coś, co zasadniczo jest troską, a nie przestępstwem, kryminalizujesz lekarza i kobietę” – powiedziała Corinne Ellemeet z GroenLinks.
CU, SGP, VVD, PVV, CDA i FVD były przeciwne temu pomysłowi. Wskazują one na ochronę nienarodzonego życia. Posłowie partii chrześcijańskiej mówią, iż tylko w tym przepisie, w całym prawie w Holandii, chroni się nienarodzonego człowieka, który nie jest jeszcze zdolny do życia. Nie można więc jego usunąć. Podobnie uważają też partie prawicowe, oznajmiając, iż obecnie istnieje konsensus zadowalający obie strony, lepiej więc przy nim nie majstrować. Zgodnie z zasadą, iż nie naprawia się czegoś, co działa.
Po staremu
W efekcie pomysł obywateli upadł. Nie znalazł on większości parlamentarnej. Nie będzie więc procedowany. Przepisy aborcyjne w Królestwie Niderlandów pozostaną więc bez zmian zarówno co do ich wymowy prawnej jak i faktycznego działania.
Źródło: Nu.nl