Czy powódź, taka jak w Polsce, może mieć miejsce w Holandii?
To musiało się stać. Holendrzy, przyglądając się sytuacji powodziowej w naszej części kontynentu, widząc, co stało się z Głuchołazami, czy Kłodzkiem zaczynają zadawać pytania. Czy takie wydarzenia mogą mieć miejsce w Królestwie Niderlandów? Czy w krainie tulipanów wały mogą pęknąć, a mosty się zawalić odcinając setki ludzi od świata?
Odpowiedź jest prosta. Tak. Ekspert ds. poziomu wody, Alphons van Winden, w rozmowie z AD nie ma wątpliwości. „Jeśli stanie się to w dorzeczu Mozy (mowa o bardzo dużych opadach), będziemy mieli bardzo poważne problemy z wysokim poziomem wody”. Wskazuje nawet, iż mieszkańcy Niderlandów mieli nieco szczęścia. „Na tydzień przed ekstremalnymi opadami deszczu w Europie Środkowej pojawiły się prognozy, które przewidywały obfite opady w środkowej Francji i Ardenach. Wtedy moglibyśmy mieć powódź na Mozie”.
Kwestia czasu
To, iż prognozy dotyczące Ardenów się nie sprawdziły, nie oznacza bynajmniej, iż nic złego się nie wydarzy. Naukowiec wskazuje na zmiany klimatu. Ulewy trwające kilka dni stają się coraz częstsze. Wszystko na skutek podnoszenia się temperatury Oceanu Atlantyckiego. W efekcie ryzyko potężnych problemów hydrologicznych zależy od tego, gdzie dojdzie do takiego gigantycznego oberwania chmury.
Nie w 100%
Ekspert wskazuje, iż Holandia jest doskonale przygotowana na duże opady deszczu i podnoszącą się wodę rzeczną. Zaznacza jednak, iż nigdy nie można być w 100% pewnym. „Jeśli w naszym kraju lub tuż za granicą w Niemczech pęknie wał, konsekwencje będą nieobliczalne” – siła natury jest bowiem czasem po prostu nie do okiełznania. Pokazała to parę lat temu powódź błyskawiczna w Niemczech, której nie sprostały żadne systemy retencyjne.
Ani słowa
Naukowiec wskazuje, iż ryzyko, choć niewielkie faktycznie istnieje. Holandia powinna być więc cały czas przygotowana. Systemy przeciwpowodziowe powinny być na bieżąco remontowane i modernizowane. Z tym zaś może być problem. Gdy bowiem w Polsce szalała powódź i w telewizji pokazywano obrazy zalanych miast, w Dniu Budżetu nie było słowa o inwestowaniu w bezpieczeństwo wodne.
Sąsiedzi
Kwestia finansów i przywołanych wcześniej Niemiec nie pojawiły się tu bez przyczyny. Holendrzy wskazują, iż obawiają się o jakość zabezpieczeń po niemieckiej stronie. Jeśli bowiem tam wały nie wytrzymają, to woda od niemieckiej strony może zalać duże połacie Holandii. Alarmował o tym na początku tego roku Region Bezpieczeństwa Geldrii Północnej i Wschodniej, który apelował o lepszą współpracę rządu ze swoim największym sąsiadem. "W kwestii naprawy wałów Niemcy są bardzo gründlich (dokładni). Rozbierają stare wały i budują nowe. Większość pracy już została wykonana. Teraz czekamy na ostatnie 10 do 20 procent”. Problem w tym, iż gdyby doszło teraz do takich opadów jak w Polsce, to te 20% mogłyby być kluczowe.
O krok za przyrodą
Wreszcie, jak zauważa naukowiec, cała infrastruktura, całe działania są o krok za naturą. Wszystkie systemy przygotowywane są bowiem na pewną ilość wody szacowaną na bazie opadów, jakie miały miejsce w danym regionie. „Ale kiedy spadnie tak dużo wody, sytuacja staje się bardzo skomplikowana. Nie przewiduje się takich ilości. A jednak to się dzieje. Wszyscy musimy to wziąć pod uwagę”. Trzeba więc liczyć, że po prostu nie stanie się najgorsze, ale przygotowywać się do tego.
Źródło: AD.nl