Czołowe zderzenie na Waal w Nijmegen

Czołowe zderzenie na Waal w Nijmegen

W Nijmegen doszło w sobotę do ogromnej czołowej kolizji, mimo iż wzięły w nim udział tylko dwa pojazdy mechaniczne. Nie bowiem tu o ilość, a o wielkość chodzi. Pojazdy te bowiem nie jechały, a płynęły, a zderzenie miało miejsce nie na drodze, a na rzece Waal.

W sobotę spacerowicze, zażywający świeżego powietrza podczas przechadzki nad brzegami Waal w Nijmegen, nagle usłyszeli trzykrotny, głośny dźwięk syreny okrętowej. Gdy spojrzeli na rzekę, zobaczyli dwa potężne stakni śródlądowe płynące na siebie. Chwilę później doszło do czołowego zderzenia obu jednostek, które zostało sfilmowane przez wielu świadków.

 

Trzykrotna syrena

Wielu Holendrów słysząc trzykrotny dźwięk syreny, momentalnie skierowało swój wzrok na wodę i złapało za telefony. Dla wielu ludzi byłoby to bowiem zwykłą syreną, ot morski odpowiednik klaksonu. Mieszkańcy Królestwa Niderlandów trochę bardziej obeznani z morzem i przyzwyczajeni do tego, iż tamtejsze kanały są niemniej ruchliwe niż drogi, wiedzą co to oznacza. Jest to alarm zbliżającej się kolizji. Chwilę potem zresztą można było usłyszeć uderzenie i dźwięk ocierających o siebie stalowych płyt.

Bez paniki

Jak wskazują świadkowie całego incydentu, na pokładach tych kolosów nie było paniki. Jednostki po prostu wpadły na siebie. „Wpadli na siebie. Całkiem głośno. Jednak oba statki mogły dość szybko ponownie wypłynąć. I dobrze.” – wskazuje jeden ze świadków dziennikarzom AD, dodając, iż w wyniku kolizji jedna z jednostek miała poważne wgniecenie. Blachy się wygięły, ale na szczęście spawy i nitowania nie puściły. Po oględzinach oba giganty kontynuowały swą podróż.

Nie pierwszy raz

Kolizje statków na Waal nie są niczym nowym. Około dwóch tygodni temu do podobnego wydarzenia doszło w pobliżu Zaltbommel. Wtedy to można było mówić nawet o karambolu. Zderzyły się bowiem dwa tankowce i barka. Nikt nie ucierpiał. Jeden z tankowców miał jednak rozprutą burtę. Dziura na szczęście znajdowała się powyżej linii wody. Statek więc nie stracił pływalności. Wydarzenia te mające miejsce pod koniec lutego i incydent z minionego weekendu skłoniły jednak burmistrza Nijmegen, by porozmawiać z Regionem Bezpieczeństwa Geldria-Zuid i policją wodną o bezpieczeństwie na rzece.
Tak bowiem jak na drogach, coraz większy ruch powoduje coraz więcej incydentów, które nie zawsze mogą zakończyć się tak bez konsekwencji, jak te dwa przytoczone wyżej.

 

Po prostu czekać

O wypadek na wodzie bowiem o wiele łatwiej niż na drodze. Wszystko z racji bezwładności. Mały błąd popełniony nawet kilka minut przed wypadkiem może być tragiczny w skutkach. Jednostki o wyporności tysięcy ton po prostu nie da się ot, tak zatrzymać. Czasem więc załodze pozostaje jedynie nadać trzykrotny sygnał syreną, dać całą wstecz i oczekiwać na uderzenie.

 

 

Źródło: gelderlander.nl