Czarne chmury nad GP Holandii w Zandvoort

Max Verstappen skazany na prace społeczne

W Holandii panują obecnie dwie sportowe gorączki. Pierwsza z nich dotyczy igrzysk olimpijskich. Druga - F1, w której to ich rodak, Max Verstappen, stał się bohaterem narodowym, przewodząc w klasyfikacji mistrzostw świata. Nie dziwi więc, iż pierwsze od kilkudziesięciu lat GP Holandii będzie tam świętem narodowym, na które bilety rozeszły się w okamgnieniu. Wielka impreza może zamienić się jednak w wielki „niewypał”, ponieważ coraz więcej, wątpliwości pojawia się przy okazji wyścigu w Zandvoort.

GP Holandii wróciło do kalendarza mistrzostw świata w Formuły 1 po 35 latach przerwy. Najlepsi kierowcy świata zjawią się na malowniczym torze w Zandvoort nie z racji zabiegów władz, a ludzi, zwykłych Holendrów i przedsiębiorców. To oni bowiem z racji na Max’o manię uzbierali środki, by nie tylko wyremontować tor, ale również wykupić licencję, dzięki której F1 może zawitać do Holandii. Gdy wszystko było gotowe, pozostało tylko rozpocząć sprzedaż biletów. Jak można było się domyśleć, kibice nie zawiedli. Miejscówki rozeszły się w zawrotnym tempie. Wszystko było wspaniale, aż…

Epidemia

Aż nie zaczął się 2020 rok i w Europie doszło do pandemii COVID-19. Wirus sparaliżował praktycznie wszystkie segmenty życia, w tym sport. Poważnym zaburzeniom uległ również grafik F1. Kolorowy cyrk stajni poważnie ograniczył liczbę wyścigów. FIA zgodziła się, by niektóre GP wypadły całkowicie z kalendarza, inne zagościły tam kilkakrotnie pod zmienionymi nazwami. Ten pierwszy los spotkał między innymi GP Holandii. Wyścig w teorii mógłby się odbyć. Miałby on miejsce jednak przy pustych trybunach, co nie tylko byłoby potężnym ciosem finansowym (nie zwróciłyby się poniesione koszty), ale i uderzeniem w kibiców, którzy od dekad czekali, by wybrać się na tor i posłuchać ryku silników F1.

Powtórka z rozrywki

W tym roku wydawało się jednak, iż wszystko wróci do normy. Datę wyścigu ustalono na 5 września. Ludzie, którzy rok temu wykupili bilety, mieli je automatycznie przebukowane na ten sezon. Generalnie wielu nawet cieszyło się z takiego rozwoju sytuacji. W tym roku bowiem Red Bull z Maxem jest górą. Kto by, więc nie chciał zobaczyć, jak Holender w swojej ojczyźnie walczy i co bardzo prawdopodobne staje na najwyższym stopniu podium. W efekcie organizatorzy i eksperci wskazywali, iż zainteresowanie będzie jeszcze większe niż rok temu. Wszystko układało się więc doskonale aż do wydarzeń z 26 czerwca

 

Decyzja władz

Wtedy to bowiem rząd zdecydował się na liberalizację obostrzeń koronowych. To samo w sobie pomogłoby GP. Problem w tym, iż niespełna miesiąc po tym sytuacja epidemiologiczna w Holandii jest jedną z najgorszych w Europie. Mark Rutte zdecydował się więc na zakaz organizacji imprez masowych w sierpniu, z możliwością przeniesienia go na kolejne miesiące. Jeśli tak się stanie, GP Holandii znów może wypaść z kalendarza. Wątpliwe bowiem, by w tym roku organizatorzy zgodzili się na imprezę bez widowni.
O być lub nie być GP w Zandvoort dowiemy się najpóźniej 13 sierpnia. Do tego czasu rząd dał bowiem sobie czas na poinformowanie organizatorów co do losu imprezy.