Choroba matki sprawiła iż zabiła własnego syna
To nie było miłosierdzie, to było zwykłe zabójstwo, mówił prokurator. Zabójstwo najgorsze z możliwych, którego dokonała matka na nieświadomym niczego dziecku. Sąd w Hadze nie miał wątpliwości co do winy i skazał 35-letnią kobietę za otrucie swojego 11-letniego syna. Co jednak ciekawe sędzia nie zakwalifikował tego, co się stało tak, jak chciał oskarżyciel.
Matka za zabójstwo dziecka usłyszała karę 10 lat pozbawienia wolności. Musi również przejść leczenie psychologiczno-psychiatryczne. Dekada za kratami to jednak niższa kara niż ta, jakiej domagała się prokuratura dla kobiety. Oskarżyciel chciał, by 35-lakta trafiła na 12 lat za kraty, a następnie po odsiadce przeniosła się do placówki TBS z przymusowym leczeniem. Zamordowała bowiem własnego syna.
To nie było zabójstwo
Sąd w Bredzie uznał jednak, iż to nie było morderstwo. Nie było to nawet zabójstwo. Wymiar sprawiedliwości w przestawionych materiałach nie znalazł dowodów na to, iż kobieta naprawdę chciała śmierci syna, a tym bardziej tego, iż planowała go zabić. Zresztą jak wskazał sąd w tej sprawie, ofiarą jest poniekąd sama matka.
Co się stało
Jak to się stało, iż syn kobiety zginął? Kobieta karmiła 11-latka ciężkimi lekami (był to „koktajl” leków przeciwbólowych, nasennych i przeciwdepresyjnych). 35-latka szprycowała go nimi doustnie, podawała je również przez sondę brzuszną i przez odbyt. Mimo, iż stan jej dziecka coraz bardziej się pogarszał, ta nie przerywała kuracji. Chłopiec mówił matce, iż czuje się coraz gorzej po tym leczeniu, ale ta go nie słuchała. Nie zwracała też uwagi na jego jęki i krzyki.
W efekcie takiego potężnego przedawkowania syn oskarżonej po ciężkich męczarniach zmarł. Sąd jednak stwierdził, iż nie było to morderstwo. 35-latka wprowadziła syna w stan bezbronności i problemów zdrowotnych, w których pozostawienie go bez opieki doprowadziło do śmierci. Celem kobiety nie było jednak zabójstwo, ona chciała go leczyć.
Chora matka
Dlaczego jednak napisaliśmy wyżej, iż również matka jest ofiarą. Jak wynika z obserwacji psychologicznej, kobieta cierpi na przeniesiony zespół Münchhausena. Jest to zaburzenie, w którym matka truje, robi krzywdę swojemu dziecku lub wmawia mu różne choroby tylko po to, by móc potem spełniać się w opiece nad nim, pokazywać, jaką jest troskliwą i dobroduszną, opiekuńczą osobą. Zaburzenie to potrafi być tragiczne w skutkach, o czym dobitnie pokazuje ta sprawa. 11-latek mimo bowiem problemów zdrowotnych (na które wskazuje choćby sonda do żołądka), nie był w takim stanie, aby wymagał podania mu leków. Kobieta jednak wmawiała wszystkim, iż jest z nim coraz gorzej i musi się nim coraz bardziej opiekować.
Matka zaprzecza
Co ciekawe podczas procesu 35-latka zaprzeczyła, by podała dziecku wszystkie te leki. System kamer w sypialni, który założyła, by monitorować syna, nagrał jednak, jak podawała mu wszystkie te specyfiki.
Czemu nie TBS?
Dlaczego więc sąd nie zgodził się na TBS? Stwierdził, iż ryzyko nawrotu choroby jest niemal zerowe. Dlatego też kobiecie po odsiadce starczy zwykły nadzór psychologiczny.
Ponadto gdy dojdzie do niej, iż to ona faktycznie zabiła własnego syna, będzie już wystarczająco mocno ukarana.
Źródło: Nu.nl