Broń na ganku. Rysopis podejrzanego: siwa broda i czerwony płaszcz

Tragiczna strzelanina w Belgii

Wczoraj wieczorem policja z Maastricht otrzymała bardzo niepokojące zgłoszenie od jednego z mieszkańców miasta. Dzwoniący informował, iż ktoś zostawił pod jego drzwiami pistolet wraz z pudełkiem amunicji, na której znajdowała się liczba 23. Znalazca, bojąc się dotknąć tego sprzętu, powiadomił organy ścigania, by te jak najszybciej zajęły się znaleziskiem.

Policja nie bagatelizuje takich zgłoszeń. Drużyny wiedząc, iż sprawa może być wyjątkowo poważna, natychmiast wysłał do domu Holendra policję. Istniało bowiem prawdopodobieństwo, iż broń ta pochodzi z przestępstwa i być może rzuci nowe światło na jakąś z prowadzonych spraw. Możliwe było również, że pistolet na ganku był formą wiadomości dla mieszkańca. Mogło mu więc grozić coś złego.

 

Niewinny człowiek

Jak wskazuje policja, mieszkaniec Maastricht był przerażony cała tą sprawą. Mężczyzna nie był w stanie powiedzieć, skąd ta broń wzięła się przed drzwiami. Podczas rozmowy z funkcjonariuszami zapewniał, iż wiedzie spokojne, ustatkowane życie. Nie ma z nikim waśni i zatargów. Nie ma więc pojęcia, do kogo mogłaby należeć broń i kto mógł ją tam zostawić.

 

Zabójcza broń

Gdy policjanci przybyli na miejsce, spojrzeli na karton. Faktycznie znajdował się w nim pistolet, sławna Beretta 92 z niepozostawiającym wątpliwości logiem na rękojeści. Gdy jednak oficerowie otwarli pudełko, w którym owo narzędzie mordu się znajdowało, szybko stało się jasne, iż jego "ofiarą" może paść tylko i wyłącznie dieta. Okazało się bowiem, iż pistolet, jak i pojemnik z amunicją powstał w całości z czekolady. Był to misternie wykonany odlew, który mógł poczęstować "cel" jedynie dawką kilku tysięcy kalorii.

 

Podejrzany – człowiek z siwą brodą, ubrany w czerwony płaszcz

Policja szybko ustaliła również podejrzanego, który mógł zostawić broń. Był to starszy jegomość z siwą brodą, w czerwonym płaszczu, ewentualnie jakiś jego pomocnik. Ktoś postanowił bowiem sprawić niespodziankę gospodarzowi i zafundować mu taki słodki, „wystrzałowy” prezent na Mikołaja.

 

Dowody zabrane na komendę

Owe „dowody rzeczowe” zostały zabrane przez policję. Obdarowanemu bowiem prezent wyraźnie nie przypadł do gustu. Stwierdził, iż nie chce takiej niespodzianki i postanowił przekazać ją policjantom. W efekcie „broń” dotarła na komendę. Trudno jednak powiedzieć, czy trafiła do magazynu dowodów, czy do żołądków oficerów.

Źródło: Facebook.com