Brak lekarzy w Holandii. Czy chorzy zostaną bez pomocy?

Cu drugi Holender ma lub będzie mieć raka

Niedobory kadrowe dotyczą praktycznie każdej branży. O ile jednak brak bibliotekarzy czy informatyków nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa społecznego, to brak personelu medycznego jest już bardzo dużym problemem. Doskonałym przykładem jest tu izba przyjęć VUmc w Amsterdamie. Miejsce to musiało zostać zamknięte na noc, ponieważ nie ma wystarczającej liczby lekarzy do obsadzenia oddziału ratunkowego 24 godziny na dobę.

Problemy są nie tylko w stolicy. Braki kadrowe wśród lekarzy i medyków pogotowia doprowadziły już między innymi do zamknięcia na noc izb przyjęć w szpitalu Isala w Meppel w Drenthe. W szpitalu LangeLand w Zoetermeer przez pewien czas sytuacja była tak zła, iż odział, był zamknięty przez trzy dni w tygodniu (działał co drugi dzień). Zuyderlandziekenhuis w Heerlen prognozy wskazują, iż od 2030 roku nie będzie tam w ogóle opieki medycznej w nagłych wypadkach. Generalnie, jak informuje Holenderskie Stowarzyszenie Lekarzy Pogotowia Ratunkowego, problemy są w całym kraju. Lekarze i pracownicy pogotowia muszą brać dyżur za dyżurem i wyrabiać nadgodziny, by oddziały mogły działać.

 

Chybiony pomysł rządu

Władze w Hadze, by rozwiązać ten problem, wpadły na pomysł, by łączyć punkty opieki doraźnej. Tak ,by ta skupiała się w większych placówkach. Dzięki temu personel z mniejszych jednostek miałby w 100% obsadzać etaty w dużej placówce medycznej. Okazuje się jednak, iż coś co miało w teorii działać, w praktyce się nie sprawdza. Władze zapominały bowiem ,iż część personelu wybiera pracę w konkretnych szpitalach z racji np. na bliskość domu. Nie chcą więc pracować kilkadziesiąt kilometrów dalej i przechodzą np. z pogotowia do sektora prywatnej opieki zdrowotnej. Ponadto sami medycy wskazują, iż większy odział nie zawsze oznacza lepszego działania. W wielu przypadkach efektywność jest większa w mniejszych placówkach, gdzie zespół jest lepiej zorganizowany, zgrany i kierowany.

Z pustego nawet Salomon nie naleje

Do sprawnej obsługi wszystkich oddziałów pogotowia i izb przyjęć w kraju potrzebnych jest w sumie 1200 wyspecjalizowanych w medycynie ratunkowej lekarzy. Obecnie w Holandii jest ich tylko 600. Nie ma więc komu pracować. Nawet szkolenia tego nie naprawią. Rocznie specjalizację tę wybiera około 40 absolwentów medycyny, a to zdecydowanie za mało. Nie ma się jednak czemu dziwić. Praca w pogotowiu jest trudna, a warunki płacowe gorsze niż w innych specjalizacjach.
Z racji zarobków z oddziałów ratunkowych odpływają też pielęgniarki. W efekcie izby przyjęć pustoszeją.

 

Co zrobić?

Jak rozwiązać ten problem? Lekarze wskazują tu na kilka rozwiązań. Pierwszym z nich jest zwiększenie wynagrodzeń w służbie zdrowia. Drugim- więcej miejsc szkoleniowych dla nowych lekarzy. Trzecim-

zwiększenie liczby szpitali. Powinno być więcej mniejszych placówek. Po czwarte zmniejszenie obciążenia pracą personelu, tak by ludzie ci mieli też czas na własne życie. Lekarze apelują również o lepsze możliwości rozwoju na oddziale czy większą elastycznością pracy. Bez tego problem z medycyną ratunkową w Holandii będzie tylko się pogłębiać.
Wątpliwe jednak, by władze pozytywnie odpowiedziały na te postulaty i propozycje.

 

 

Źródło:  Nu.nl