Boa ranny na służbie w Ijmuiden
Zaledwie parę dni temu pisaliśmy o proteście nadzwyczajnych oficerów śledczych, którzy uważają, iż należą im się pałki i gaz pieprzowy. Wszystko dlatego, iż ci funkcjonariusze w dobie obostrzeń koronowych coraz częściej stają się ofiarami przemocy. Jakby na potwierdzenie tej tezy, w piątek doszło do ataku na funkcjonariusza BOA w Ijmuiden.
BOA, to nadzwyczajni oficer śledczy ściśle współpracujący z policją i wspierający jej funkcjonariuszy na wielu polach. Najczęściej pełnią oni funkcje patrolowo-porządkowe, dbając o ład w miejscach publicznych i karząc za drobne wykroczenia. Można więc ich porównać do straży miejskiej znanej z ulic naszych miast. W porównaniu jednak z polskimi funkcjonariuszami mają oni nieco mniejsze uprawnienia. Nie mogą między innymi stosować środków przemocy takich jak pałki, gaz czy broń palna.
Zło konieczne
Coraz więcej sytuacji wskazuje jednak, iż sprzęt tego typu bardzo przydałby się BOA. Wszystko dlatego, iż w dobie koronawirusa otrzymali oni bardzo nielubiane przez obywateli uprawienia. Mogą bowiem karać za nieprzestrzeganie obostrzeń koronowych. To zaś stanowi poważny punkt zapalny. Nikt nie lubi, gdy go się upomina co do tego, gdzie może iść, czy i jak siedzieć, w jakiej odległości być od innych. Jeśli zaś dodamy do tego, iż upomnienie tego typu może kosztować prawie 400 euro, wrogość niektórych środowisk jest zrozumiała. Gdy zaś wrogość ta zostanie „podlana” alkoholem lub chęcią zaszpanowania w grupie rówieśniczej, może się łatwo zmienić w otartą przemoc.
W drodze na plażę
Doskonale pokazuje to incydent mający miejsce w czwartek na jednej ze ścieżek prowadzących na plażę, na 't Kwelderpad. Sytuacja ta nie dotyczyła wspomnianych obostrzeń koronowych, a sprawy dużo bardziej przyziemnej, mianowicie skakania z molo.
Jak podają funkcjonariusze, grupa młodych ludzi korzystała ze słońca i liberalizacji obostrzeń koronowych nad wodą. Część z młodzieży skakała do wody z pomostu, co było zabronione. Kilku funkcjonariuszy BOA postanowiło zwrócić im uwagę w tej sprawie. Młodzież jednak zachowała się butnie i miała za nic upomnienia. W tej sytuacji oficerowie postanowili wylegitymować młodych mężczyzn. Jeden z nich nie posiadał przy sobie dowodu osobistego. Funkcjonariusze postanowili więc zatrzymać mężczyznę do wyjaśnienia.
Jak można łatwo się domyśleć, to nie spodobało się reszcie grupy. Doszło do wyzwisk, przepychanek, a w końcu ataku na wycofujących się z powodu przewagi liczebnej, funkcjonariuszy. Kilku z nich otrzymało ciosy w twarz od tłumu. Sytuację wyjaśniła dopiero przybyła na miejsce policja. Jeden z oficerów BOA musiał zaś udać się na leczenie do szpitala.
Pomimo takich incydentów władze nadal są nieugięte i nie zgadzają się na wydanie gazu i pałek BOA. Z tego też względu funkcjonariusze coraz częściej zadają pytanie, czy któryś z nich musi zostać zlinczowany przez napastników, by samorządy otwarły oczy.