Bo ma być głośno – nie będzie redukcji hałasu
Lubicie muzykę, lubicie festiwale, lubicie chodzić na koncerty ulubionych kapel, albo posłuchać artystów na żywo gdzieś w pubie? Mamy dla Was dobrą wiadomość. Gabinet odrzucił apele i zalecenia Rady Zdrowia. Nie będzie skręcania potencjometrów. Nie będzie zmniejszania maksymalnego poziomu hałasu o połowę. Niech gra muzyka.
Nadmiar hałasu
W Królestwie Niderlandów nie ma przepisów, które mogłyby regulować głośność muzyki. Niemniej jednak od lat istnieje niepisane uzgodnienie z organizatorami festiwali i klubami, że ta nie powinna przekraczać więcej niż 103 decybeli przez okres 15 minut. Wszystko dlatego, iż przebywanie w takim hałasie przez dłuższy czas bez zatyczek do uszu może spowodować uszkodzenie słuchu.
Pomysł
Umowa ta, zdaniem części Izby Reprezentantów, powinna być zmieniona. Uznano ją za nieodpowiedzialną i szkodliwą. Zagraża bowiem zdrowi słuchających. Dlatego też, między innymi po namowach Rady Zdrowia, posłowie zaproponowali zmniejszenie głośności ustawowo do 100 decybeli.
Różnica
Dla laika może się wydawać, iż nie jest to żaden problem. Są to tylko trzy decybele. Dla organizatorów imprez muzycznych jest to jednak przepaść. Jak bowiem twierdzą, owe 3 decybele powodują, iż w niektórych przypadkach poziom dźwięku trzeba zmniejszyć o połowę.
Nie tędy droga
Pomysł ten wzbudził wiele kontrowersji wśród polityków. Wszyscy wskazują, iż trzeba walczyć z uszkodzeniami słuchu u młodych ludzi, ale to nie tędy droga. Nie można ingerować w to jak, np. właściciele pubów puszczają muzykę. W przypadku zaś klubów redukcja hałasu do 100 decybeli pociągnęłaby za sobą znaczne koszty i inwestycję. Trzeba by zmienić akustykę obiektów.
To jednak nie wszystko. Przeciwni temu politycy pytają się co z widownią. Gdy ta wywołuje muzyków, czy nagradza ich gromkimi oklaskami, hałas często przekracza 100 decybeli. Czy więc należy zabronić braw, a może karać klaszczących? Przepisy te dla wielu wydają się więc jakimś prawnym bublem.
Koniec
W efekcie rząd powiedział (a więc i parlamentarna większość), nie. Wskazano, iż procedura ustawodawcza jest droga. Walka z hałasem w pubach czy na salach koncertowych jest praktycznie niemożliwa. W każdym lokalu musiałby być bowiem wskaźnik decybeli lub należałoby zatrudnić rzeszę kontrolerów. Nawet jeśli tacy, by pracowali, to wyjątkowo trudno byłoby określić, co jest hałasem spowodowanym przez, np. muzyków, a co przez śpiewającą z nimi widownię. W efekcie pomysł ten trafił do kosza.
„Możemy lepiej chronić ludzi w perspektywie krótkoterminowej dzięki dobrowolnym porozumieniom i dobrym informacjom” wskazuje Sekretarz Stanu Maarten van Ooijen odpowiedzialna za zdrowie publiczne. Polityk, mówiąc to, ma na uwadze dwustronne porozumienia z organizatorami lub przedstawicielami grup branżowych (np. gastronomii). Uważa bowiem, iż wspólną rozmową i porozumieniem łatwiej tu osiągnąć sukces niż narzuconymi przepisami.
Źródło: AD.nl