Bezdomni z Europy Wschodniej coraz częściej sięgają po narkotyki

schroniska w Holandii są przepełnione

Obchody drugiego dnia bezdomnych w kościele w Rotterdamie były pretekstem do przyjrzenia się ich sytuacji w tym mieście. Wnioski, jakie wysnuwa kościół i organizacje pomocowe nie są optymistyczne.

Gorzka prawda

Podczas obchodów dnia bezdomnego duchowny jednej z lokalnych parafii Dick Couvée, przypomniał słowa burmistrza Rotterdamu: „W Rotterdamie nikt nie śpi na ulicy”. Niestety rzeczywistość wygląda zgoła inaczej. Według Couvée każdej nocy w tym mieście na ulicy śpi około 100 osób. Zdarzają się nawet okresy, gdzie na ławkach w parku i pod mostami nocuje nawet 150 osób. Około 70% z nich stanowią zaś bezdomni z jednego z państw członkowskich Unii Europejskiej. Dane te potwierdzają również inne organizacje zajmujące się pomocą tej grupie wykluczonych społecznie.

 

Organizacje te zresztą nie poprzestają tylko na poparciu słów wielebnego, będących swoistym prztyczkiem w nos władz miasta. Uważają oni również, że pomoc dla zagranicznych bezdomnych jest zbyt mocno ograniczona w Rotterdamie. Ludzie ci są mile widziani jedynie w kilku punktach opieki nocnej. Punkty opieki dziennej niejako umywają ręce od tego typu ludzi. Sytuacja zmienia się jedynie, gdy miejski pracownik socjalny stwierdzi, iż w przypadku danego bezdomnego, taka forma pomocy jest bezwzględnie konieczna. Dzieje się to jednak dość rzadko. Niemniej jednak, jak przedstawiają samorządowcy z Rotterdamu, służby oferując bezdomnym średnio trzy dni opieki, starają się zrobić wszystko by pomóc im powrócić do kraju pochodzenia. W tym względzie urzędnicy kontaktują się również ze swoimi odpowiednikami w krajach ościennych, tak by zapewnić bezpieczny transport. Problem jednak w tym, że mało kto chce jednak wracać.

 

Jest coraz gorzej

Pastor uważa, że to jednak zbyt mało. Urzędnicy powinni stworzyć w mieście kilka placówek, do których każdy bezdomny miałby łatwy dostęp. Duchowny rozumie to jako ośrodki pomocy dziennej, w których ludzie mogliby nie tylko uzyskać pomoc terapeuty czy wsparcie w kwestiach administracyjno-prawnych, ale też zjeść zwykły ciepły posiłek. Pastor uważa bowiem, że pomogłoby to przerwać proces staczania się tych ludzi.

 

Coraz gorzej

Praktycznie wszyscy zauważają bowiem, że sytuacja bezdomnych staje się coraz gorsza. Nie chodzi tu jednak o to, iż nie mają dachu nad głową, a zbliża się zima. Coraz więcej z nich pada ofiarą nałogów. Nie jest to już tylko alkohol. Pojawia się również twardy narkotyk, heroina, która szybko i brutalnie wyniszcza tych ludzi. Dochodzi bowiem do sytuacji, że osoby uzależnione wydają wszystkie zdobyte pieniądze na narkotyki, kwestie jedzenia czy odkładania na bilet do domu schodzą na drugi plan. Co więcej, osoby pod wpływem środków odurzających często nie są wpuszczane do centrów pomocy lub nawet sami świadomie odcinają się od tego typu placówek, gdyż tam nie pozwolą im kontynuować nałogu.

 

Pieniądze

Władze lokalne jednak odcinają się od pomysłów centrów pomocy dostępnych dla wszystkich. Odrzucenie tego pomysłu ma banalne podstawy. Chodzi o pieniądze. Rotterdamu, pomimo tego, iż jest to bogate miasto, nie stać na takie inwestycje. Władze lokalne nie mówią nie, ale chcą, by opierało się to o porozumienia na poziomie krajowym, tak by środki na ten cel były zabezpieczone w budżecie centralnym i podobne palcówki powstawały też w innych miasta. Dzięki temu Rotterdam miałby uniknąć przypływu bezdomnych z innych regionów.