Belgowie, Holendrzy, Niemcy pozostańcie u siebie
Mieszkańcy Niemiec, Belgii i Holandii muszą pozostać na terenie swoich państw i powstrzymać się od zagranicznych wojaży co najmniej przez kilka nadchodzących tygodni. Wszystko po to, by zapobiec dalszemu wzrostowi liczby infekcji koronowych. Informację tę przekazali w „pilnym apelu” do swoich mieszkańców ministrowie wymienionych wyżej państw.
W imieniu Królestwa Niderlandów pod dokumentem tym podpisał się Minister Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa Ferd Grapperhaus. Polityk podkreślił, że ludzie powinni unikać wszystkich podróży, które nie są niezbędne. Wszyscy oczywiście są mile widziani w Holandii, ale w „lepszych czasach”, jak to wszystko już się zakończy.
Jeden region trzy kraje
Skąd ten apel? Wszystko to efekt między innymi liberalizacji i otwarcia sklepów w Holandii. Z możliwości nieco tańszych zakupów z chęcią chcieliby zapewne skorzystać Niemcy czy Belgowie. Wielu też chciałoby udać się choćby do restauracji, te bowiem w Niderlandach są otwarte. W Belgii nastąpi to dopiero 8 maja, a w Niemczech tego terminu nie znają nawet same władze. Wielu też myśli już o wyjeździe wakacyjnym, czy choćby weekendowym nad Morze Północne. W końcu, na skutek dekad w Strefie Schengen, granice między tymi trzema krajami praktycznie zanikły. Podziały te zostały tylko umownymi liniami na mapie. Ludzie mają pracę za granicą, mają tam rodziny, znajomych, których znów chcieliby odwiedzić. Dlatego też jeden z czołowych polityków niderlandzkiego rządu apeluje: „Niestety nie jest to czas na spotkania towarzyskie, odwiedzanie znajomych czy zakupy za granicą. Holendrzy, Belgowie i Niemcy muszą trzymać się od siebie z daleka. To pomaga nam we wszystkich trzech krajach w walce z koroną i ratuje życie. (…) Dlatego chciałbym powiedzieć naszym belgijskim i niemieckim sąsiadom: w lepszych czasach znów jesteście mile widziani. Ale na razie pomóżcie nam, pozostając we własnym kraju”
Belgia i Niemcy mówią tym samym głosem
Również minister spraw wewnętrznych Belgii Annelies Verlinden przyłącza się do apelu Holendra. „Musimy okazać naszą solidarność i przyjąć odpowiedzialność nie tylko na szczeblu krajowym, ale także międzynarodowym. Przekraczanie granicy w celu wizyty w kawiarni, restauracji lub na zakupy sprzyja dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa po obu stronach granicy i dlatego nie jest żadnym rozwiązaniem". stwierdza Belg.
Do sprawy nie odniósł się Minister Spraw Wewnętrznych Republiki Federalnej Niemiec. Zamiast głosu Berlina słychać jednak głos ministrów z landów Nadrenii Północnej-Westfalii i Dolnej Saksonii. Samorządowcy ci stwierdzają: „Koronawirus rozwija się dzięki mobilności i spotkaniom. Jeśli poddamy się teraz, zniszczymy wszystkie nasze poprzednie wysiłki”. Do tych słów polityka z Düsseldorfu minister z Saksonii dodaje: „Wraz z postępem szczepień w całej Europie stopniowa normalizacja powoli się zbliża. Ale do tego czasu wszyscy musimy trzymać się swoich ograniczeń, zwłaszcza jeśli chodzi o swobodę przemieszczania się”.
Apel nie prawo
Czy Belgowie, Niemcy i Holendrzy posłuchają tego apelu i podporządkują się mu? Wielu ludzi ma mieszane uczucia. Niektórzy wskazują, iż zakaz przekraczania tak umownej linii, jaką jest granica, nie ma sensu. Politycy powinni, ich zdaniem, zwrócić się o unikanie kontaktów społecznych. Inni zaś stwierdzają, iż międzynarodowy głos powinien być wysłuchany, ponieważ od niego zależy nasze wspólne dobro i bezpieczeństwo.
Czy jednak ludzie się posłuchają? Przekonamy się dopiero w ciągu najbliższych dni. Wtedy bowiem stanie się jasne, czy w kawiarniach słuchać niemiecki i francuski.