Auto zniknęła a z nim szansa na spłatę mandatów
Wracamy do sprawy czarnego Renault Laguna, który od połowy maja był zaparkowany przed jednym z kościołów w Dordrechcie. Auto na polskich tablicach rejestracyjnych stało się sławne z racji ilości mandatów wciśniętych za wycieraczkę. Pojazd w tym tygodniu jednak zniknął. Czy odholowała go policja? Nie. Wiele wskazuje na to, że znalazł się kierowca, który postanowił po prostu odjechać.
O sprawie pisaliśmy jakiś czas temu. Jego właściciel bowiem nie płacił za parking. W efekcie za szybą auta znalazło się pięć mandatów na kwotę 79,10 euro. Byłoby ich zapewne więcej, ale tamtejsze przepisy nie pozwalają na częstsze karanie za to samo wykroczenie, jakim jest brak uiszczenia opłaty parkingowej. W efekcie bowiem i tak suma mandatów wynosiła przeszło 400 euro.
Teoria
W teorii więc kierowca, zanim odjedzie, powinien zapłacić wszystkie mandaty. Praktyka pokazała, iż jednak tak się nie stało. W tym tygodniu samochód po prostu zniknął. Wszystko więc wskazuje, iż kierowca się znalazł i, jak gdyby nigdy nic odjechał, nie przejmując się mandatami za szybą. Jak wspominaliśmy ostatnio, sprawę mogłaby rozwiązać blokada na koło, ale w Dordrechcie jej się nie stosuje.
Co teraz?
Co może teraz zrobić gmina? Nie pozostało jej obecnie praktycznie nic innego, jak czekać i liczyć na dobrą wolę kierowcy, który zgłosi się do urzędu miejskiego zapłacić mandat lub ureguluje to zobowiązanie zdalnie. „Nie mamy informacji o właścicielu, więc nie możemy nic zrobić” – przekazał rzecznik miasta.
Istnieje jeszcze niewielkie prawdopodobieństwo, iż kierowca Renault wpadnie w ręce holenderskiej policji, która namierzy go np. dzięki monitoringowi autostradowemu. Z racji jednak, iż do tej pory nie doszło do takiego zatrzymania, należy przypuszczać, iż pojazd opuścił już Holandię.
Dobra wola
Czy więc sprawa dla urzędników jest już przegrana? Gdy tak za mandaty nie płaci właściciel auta na niderlandzkich tablicach, wystarczy tylko kilka kliknięć w bazie danych, by poznać jego tożsamość i wiedzieć komu przesłać nakaz spłaty. Holendrzy nie mają jednak dostępu do polskiej bazy. W kwestii tej nie ma też podpisanych jasnych umów dwustronnych. Przykładowo, gdy Holender popełni wykroczenie drogowe w Niemczech lub we Francji otrzyma on list z nakazem spłaty. Tam bowiem te sprawy są automatycznie przekazywane. W przypadku Polski niderlandzkie służby mogą w teorii zgłosić się do wydziału ruchu drogowego o identyfikację właściciela pojazdu. Z racji jednak wielu formalności i niepewnego finału procedura ta jest rzadko stosowana.
Wygląda więc na to, iż kierowcy się „upiekło”, ale radzimy nie brać z niego przykładu. Gdy bowiem w podobnej sytuacji zatrzyma nas policja, może ona nam nawet zarekwirować samochód do momentu uregulowania kar grzywny.
Źródło: AD.nl