Atak na dom dziennikarza śledczego

Po co się męczyć i ścigać uciekiniera?

Niedawno opisywaliśmy sprawę zabójstwa Petera R. de Vriesa, holenderskiego dziennikarza śledczego, który zajmował się tematyką zorganizowanych grup przestępczych w Królestwie Niderlandów. Wtedy wydawało się, iż atak na przedstawiciela mediów to przekroczenie pewnej granicy i nic już takiego się nie przydarzy. Minął jednak miesiąc i doszło do kolejnego incydentu. Przez okno, do domu redaktora naczelnego Sikkomu, Willema Groenevelda wpadł koktajli Mołotowa.

Podczas ataku dziennikarz wraz ze swoją drugą połową byli w domu. To z jednej strony zwiększyło zagrożenie, mogli bowiem zginąć w płomieniach, z drugiej jednak dzięki szybkiej i odważnej reakcji domowników ogień udało się zdusić w zarodku i wszystko skończyło się na strachu i niewielkich stratach materialnych.

Ostry język dziennikarza

Czemu redaktor stał się celem? To wciąż starają się ustalić funkcjonariusze policji. Już teraz jednak wiadomo, iż Groeneveld może być osobą, którą pewne środowiska chciałyby uciszyć. Dziennikarz ten na swojej platformie informacyjnej Sikkom poświęca wiele miejsca regionalnym przedsiębiorcom. Zamiast jednak wychwalać ich działania, patrzy im na ręce. To zaś zaowocowało wieloma krytycznymi artykułami na temat właścicieli owych firm, ich zmów i działań w złej wierze. W efekcie od kilku lat mężczyzna dość regularnie otrzymywał wiadomości z pogróżkami. Nigdy jednak groźby te nie wyszły poza sferę werbalną.

Poszukiwania sprawcy

Policja poszukuje sprawców ataku. Na chwilę obecną nie wiadomo jednak kto może za nim stać. Paradoksalnie dociekliwość dziennikarza przysporzyła mu tylu wrogów, iż trudno wskazać potencjalnego inicjatora zamachu. Po drugie na kilka dni przed atakiem ktoś umieścił w sieci dokładne dane adresowe redaktora Sikkom. Działanie to samo w sobie jest karalne, co jednak gorsze wystawiło to na atak nie tylko dziennikarza, ale i mieszkających z nim w domu najbliższych.

 

To nie wystarcza

Wielu dziennikarzy wskazuje, iż zabójstwo Petera R. de Vriesa było szokiem dla wszystkich, w tym dla holenderskich władz. Rząd miał obiecać, iż zrobi wszystko, by nie dopuścić do tego typu aktów przemocy. Najnowsze wydarzenie pokazuje jednak, iż zapewnienia te nie mają pokrycia, a ludzie mediów nadal nie mają wystarczającej ochrony. Czyżby więc dziennikarstwo śledcze w Niderlandach stawało się zawodem podwyższonego ryzyka?