Aktywiści klimatyczni wdarli się na teren Tata Steel

Aktywiści klimatyczni wdarli się na teren Tata Steel

W sobotę grupa aktywistów klimatycznych weszła na teren huty stali Tata Steel. Ekolodzy nie przejmowali się tym, iż nie wolno wejść bez zgody na czyjś prywatny teren. Nie przejmowali się również za bardzo ogrodzeniem. Tłum po prostu wyłamał bramę i krzycząc, wdarł się na teren zakładu.

Setki ekologów dostało się na teren zakładu, mimo iż burmistrz zakazał demonstracji. Wprowadzono nawet stosowne zarządzanie nadzwyczajne trwające do 7 rano w poniedziałek. Działacze na rzecz środowiska jednak się tym nie przejęli.

 

Pełno policji

W rejonie demonstracji stróże prawa skupili duże siły. Byli funkcjonariusze z psami, patrole konne i rowerowe. Widać było również pojazdy oddziałów prewencji i jednostki motocyklowe. Funkcjonariusze jednak nie interweniowali (stan na godzinę 14:00 w sobotę). Policji nie ma też wewnątrz zakładu. Tam porządku pilnuje ochrona huty. Ochrona jednak również nie zareagowała w żaden sposób. Protestujący nie zachowywali się bowiem agresywnie.

Spokój

Mimo setek ekologów na terenie zakładu jego zarząd stara się zachować względny spokój. W wypowiedzi rzecznika prasowego pojawia się troska o protestujących:
„Tata Steel w IJmuiden to firma w pełni ciągła. Procesów produkcyjnych nie można zatrzymać z jednej chwili na drugą. Różne instalacje na terenie zakładu podlegają tak zwanemu „reżimowi nadzoru BRZO” (dekret o ryzyku poważnych awarii). Jeżdżą tm również pociągi, te ze względu na swój ciężar nie mogą się tak po prostu zatrzymać. Wejście na teren firmy jest więc bardzo ryzykowne” – mówił rzecznik, licząc, iż aktywiści nie doprowadzą do tragedii. Wypowiedź ta miała mniej więcej miejsce w momencie, w którym co najmniej siedmiu działaczy Extinction Rebellion przykuło się łańcuchami do linii kolejowej na terenie zakładu.

Czerwona armia

Ekolodzy już jakiś czas temu rozbili miasteczko namiotowe na przedpolach zakładu. Sądzono jednak, iż to tam będą odbywać się strajki i np. blokowanie linii kolejowej. W sobotę o godzinie 10:45 kilkaset osób ubranych w czerwone uniformy, niosących flagi i wyposażonych w maski przeciw gazowe i chusty zasłaniające usta ruszyła na hutę. Akcję wę  mniejszym lub większym stopniu popierały praktycznie wszystkie organizacje proekologiczne. Tata Steel to bowiem jeden z największych trucicieli w kraju.

Za tym, aby Tata Steel ograniczył produkcję szkodliwych substancji jest też… Tata Steel. Huta wskazuje, iż chce zamontować specjalne filtry, które mają wyłapywać zanieczyszczenia i mieć w 2030 roku instalację zasilaną wodorem. Wszystko to ma sprawić, iż emisja CO2 zostanie zmniejszona o 5 megaton. Neutralność klimatyczna zakładu to zaś cel na 2045 rok. Jest jednak pewien problem. Jak zauważają okoliczni mieszkańcy, firma nic nie robi w tę stronę. Poszli oni zresztą niedawno do sądu, by wymusić działania na gminie i hucie w tym zakresie. Nie ma więc co się dziwić, że ekolodzy im nie ufają.

Opuszczenie zakładu

Protest, który w pewnym momencie przerodził się w happening z tańcami i śpiewem trwał w sumie sześć godzin. Po tym okresie wszyscy demonstracji spakowali się i dobrowolnie opuścili teren zakładu. Ekolodzy wyszli z podniesionymi głowami przez główną bramę huty.

 

 

Źródło:  Nu.nl