9% wzrost cen w holenderskich sklepach
Na początku tego roku pisaliśmy, iż życie w Królestwie Niderlandów staje się coraz droższe. Było to efektem wzrostu cen najmu, czy podniesienia lokalnych podatków. Okazuje się jednak, iż to nie wszystko. Również idąc do sklepu, zobaczymy, że ceny poszły w górę. Za niektóre produkty spożywcze musimy zapłacić nawet o 9% więcej niż w ubiegłym roku.
Pełen koszyk
Zespół analityków rynku GFK w przeprowadzonym badaniu dla AD porównał ceny artykułów spożywczych w pierwszym kwartale z danymi za pierwsze trzy miesiące ubiegłego roku. Wynika z nich, iż klienci wychodząc ze sklepu z pełnym koszykiem podstawowych produktów spożywczych płacą średnio o 3% więcej. Wzrost ten nie jest jednak równy dla całego asortymentu.
Wzrosty cen
Najbardziej podrożały produkty świeże, o krótkiej dacie ważności. Mięso- wędliny, pieczywo czy sałaki wzrosły nawet o 9%. W górę poszły również ceny produktów takich jak alkohol, karma dla zwierząt i kwiaty cięte.
Nie jest na szczęście tak, iż wszystkie produkty podrożały. Na stałym poziomie utrzymują się ceny warzyw, owoców, produktów głęboko mrożonych. Środki higieniczne, takie jak, np. dezodoranty i inne produkty do pielęgnacji, stały się zaś nawet nieco tańsze.
Holendrzy się nie myją?
Ceny produktów spadają, bo nie ma na nie popytu. Czyżby więc Holendrzy się nie myli? Stwierdzenie to wydaje się nieco zabawne, niemniej nie jest pozbawione głębszego sensu. Ceny to bowiem zawsze wynik działania popytu i podaży. Jeśli zaś tak jak to miało miejsce w dobie pandemii, ludzie nie wychodzili z domu, pracując zdalnie, nie potrzebowali tylu cieni do powiek, żelów do włosów, dezodorantów czy podkładów matujących. Popyt więc się zmniejszył i ceny spadły.
Picie i gotowanie w domu
Z drugiej zaś strony wzrosło zapotrzebowanie na produkty spożywcze, ludzie bowiem z racji zamkniętej gastronomii coraz więcej gotowali w domu. To zaś w połączeniu z nudą spowodowało, iż zamiast przygotować coś na szybko, więcej eksperymentowali w kuchni. Wzrosło więc zapotrzebowanie na bardziej wyszukane produkty spożywcze, wykwintne mięsa i wędliny, przez co ich cena poszybowała o prawie 10% w górę. Podobnie było również z alkoholem, który z racji zamknięcia pubów, Holendrzy mogli pić tylko w domach.
Podobnie jest nawet z karmą dla zwierząt. Okres epidemii to czas, w którym mieszkańcy Niderlandów masowo brali zwierzęta ze schronisk i kupowali je w sklepach zoologicznych. Nikt bowiem nie chciał być sam w tym trudnym czasie.
W tym wszystkim gdzieś na drugi plan odsuwa się kwestia wzrostów cen wynikających z inflacji, które przy powyższych zawirowaniach rynku są prawie niewidoczne.