9 grudnia ruszą kontrole na holenderskich granicach
Potwierdziła się informacja, o której pisaliśmy już kilkanaście dni temu. Władze w Hadze ostatecznie zatwierdziły decyzję o wprowadzeniu kontroli na granicach Królestwa Niderlandów. Mają się one rozpocząć 9 grudnia i trwać sześć miesięcy. Czego możemy więc się spodziewać, wjeżdżając do krainy tulipanów?
Kontrole na granicach
Marjolein Faber, holenderska minister do spraw migracji przekazała w poniedziałek, iż od 9 grudnia ruszają kontrole graniczne na wszystkich lądowych granicach (na drogach i w pociągach), na wodzie (na statkach i w portach) oraz na lotniskach Niderlandów. Działanie to ma być jednym z elementów walki z nielegalnymi migrantami i rosnącą ilością ludzi ubiegających się o azyl. Jeszcze jakiś czas temu władze w Hadze chciały wprowadzić stan wyjątkowy w państwie i zawiesić unijne przepisy azylowe. Rozwiązanie to nie znalazło jednak poparcia w parlamencie ani we wspólnocie. Dlatego też zdecydowano się na „plan B”.
„Plan B”
Ów „plan B” to inne możliwości zwiększenia kontroli i ograniczenia napływu niechcianych gości. W ten sposób właśnie zdecydowano się pójść niemieckim tropem i wprowadzić kontrole na granicy. Te mają mieć charakter selektywny i skupiać się na tak zwanych „połączeniach podwyższonego ryzyka”. Jak to rozumieć? Chodzi o to, że żandarmeria i policja nie będzie kontrolować każdego samochodu. Oficerowie znajdą się na drogach, którymi mogą przedostawać się nielegalni migranci. Następnie będą zatrzymywać tylko te, które wydadzą się dla nich w jakiś sposób podejrzane.
Jeśli zaś przeczucie ich nie będzie mylić i złapią osobę, która nie powinna dostać się do Holandii, po prostu jej nie wpuszczą do kraju. Dzięki temu nie będzie trzeba znajdować dla niej miejsca w przepełnionych ośrodkach azylowych, ani martwić się tym, iż będzie gdzieś mieszkać i pracować nielegalnie.
Spać spokojnie
Pani minister cytowana przez dziennikarzy Polsat News zapewnia: „Kontrole mają w małym stopniu zakłócać działalność gospodarczą czy codzienne dojazdy do pracy”. Pani polityk powołuje się tu, np. na inne kraje, które podejmują podobne działania. W tym właśnie na Niemcy. Sęk jednak w tym, iż przykład niemieckich kontroli po niderlandzkiej stronie doskonale pokazuje, jak mogą być one uciążliwe. Na A1 ustawiają się bowiem długie kolejki. Dochodzi też do wypadków śmiertelnych z powodu zatoru. Ponadto kontrole graniczne mogą przekierować ruch na trasy lokalne, co bardzo nie podoba się przygranicznym gminom. To bowiem ich drogami wielu kierowców będzie chciało ominąć korki na granicy.
Źródło: Polsatnews.pl