7-latka zginęła pod kołami autobusu w Utrechcie
W piątek rano doszło do tragicznego wypadku w Utrechcie. W zderzeniu z autobusem na Vleutenseweg zginęła 7-letnia dziewczynka, a 5-letni chłopczyk trafił do szpitala w ciężkim stanie. Lekarze nie chcą zdradzać, rokowań co do jego przyszłości. Jak doszło do wypadku?
Incydent miał miejsce około godziny 8 rano. Zaraz po wypadku na miejsce skierowano duże siły ratownicze. Oprócz karetek pogotowia do akcji został zadysponowany helikopter lotniczego pogotowia ratunkowego. Maszyna wylądowała w Majellapark. Mimo jednak szybkiej akcji ratowników starszego dziecka nie udało się uratować. Kim były ofiary? Policja wskazuje jedynie, iż dwójka pochodzi z Utrechtu. Funkcjonariusze nie mówią, czy dzieci te były rodzeństwem.
Wpadli pod autobus
Jak wskazała policja, doszło do potrącenia. Policja nie zdradza jednak, czy dzieci szły pieszo, czy jechały na rowerach. Wiadomo jedynie, iż były bez opiekunów. Ich rodziców nie było z nimi gdy doszło do wypadku. Pytanie wiec, czy małe dzieci nieświadome zagrożenia po prostu nie wtargnęły na drogę pod rozpędzony autobus. Czy może to kierowca nie zauważył malców przechodzących przez ulicę?
Dokładne śledztwo
Aby ustalić, co dokładnie się stało, policja rozpoczęła zakrojone na szeroką skalę dochodzenie. Cały obszar Vleutenseweg, gdzie doszło do tragedii, został odcięty przez służby. Funkcjonariusze z wydziału badania wypadków drogowych analizują ślady hamowania i to jak jechał kierowca. W niebo wzbił się również dron, którego zadaniem było zmapowanie okolicy, tak by oficerowie mieli jak najlepszy, przestrzenny obraz sytuacji.
Oprócz tego policja rozpoczęła odwiedziny okolicznych mieszkańców. Wszystko po to, by zapytać ich, czy tego feralnego ranka widzieli coś, co mogłoby pomów w wyjaśnieniu sprawy. Zabezpieczany jest również okoliczny monitoring. Oficerowie proszą zaś wszystkich kierowców, którzy nagrali to co się stało na wideorejestrator o przekazanie materiału na komendę.
Pomoc psychologiczna
Pasażerowie feralnego autobusu trafili do pobliskiej kawiarni, gdzie mogli porozmawiać z policyjnym psychologiem. Wielu bowiem było w szoku, gdy zrozumieli, iż uderzenie, jakie poczuli, doprowadziło do tak wielkiej tragedii.
W szoku są również lokalne władze. Burmistrz Sharon Dijksma mówi o „dramacie” i dodaje, że jego „serce płacze”. Samorządowiec życzy siły najbliższej rodzinie ofiary i zapewnia o jego wsparciu i współczuciu. Decydent oferuje również pomoc samym ratownikom. Jak bowiem zauważa, taka tragedia, w której poszkodowane są dzieci, jest wyjątkowo traumatyczna nawet dla osób, które na co dzień zajmują się ratowaniem życia i mają styczność ze śmiercią.