Mężczyzna z bronią grozi pracownikom polskiego sklepu
Polski supermarket na Boergoensevliet w Rotterdam-Charlois padł w miniony wtorek ofiarą napadu. Do lokalu, kilka minut po godzinie 21, wszedł mężczyzna. Człowiek ten wyciągając broń, sterroryzował obsługę i zażądał pieniędzy. Kilka chwil później uciekł ze sklepu z łupem w ręce. Przestępcy poszukuje policja.
Mimo, iż do zdarzenia doszło trzy dni temu, policja nadal nie ujęła rabusia. Wszystko między innymi dlatego, że stróże prawa posiadają wyjątkowo mało danych dotyczących podejrzanego. Funkcjonariusze rozpoczęli dochodzenie i poszukują złodzieja. Wiedzą jednak tylko, że człowiek ten uciekł w kierunku Pendrechtstraat.
Rysopis poszukiwanego
Jak podaje policja, napastnik miał na sobie czerwone spodnie i czarną kurtkę. Na głowie nosił zaś czarną czapkę. Pracownicy nie byli w stanie podać więcej szczegółów, ponieważ skupili się na broni, którą groził im napastnik. Kasjer w obawie o własne życie wykonał polecenia przestępcy i wydał mu pieniądze. Jaka to była kwota? Tego policja nie zdradza. Prosi jednak wszystkich, którzy w tym czasie znajdowali się w okolicy Pendrechtstraat, o to by zgłosili się do stróżów prawa, jeśli widzieli kogoś biegnącego w charakterystycznych czerwonych spodniach.
Man met rode broek, zwarte jas en zwarte pet overvalt supermarkt #Boergoensevliet #Rdamzuid en dreigt met vuurwapen. Geen gewonden, buit nog onbekend. Gevlucht richting #Pendrechtstraat. Tips? Bel 112. pic.twitter.com/yElN7AdngA
— Politie Eenheid Rotterdam eo (@POL_Rotterdam) February 22, 2022
Aresztowanie to tylko kwestia czasu
Policja uważa, iż aresztowanie rabusia to tylko kwestia czasu. Śledczy robią wszystko, by dopaść złodzieja, a w działaniach tych mają im pomóc kamery okolicznego monitoringu, z których materiały są obecnie analizowane przez oficerów.
Polskie sklepy na celowniku przestępców
To nie pierwszy raz, gdy złodzieje wybierają lokale z polskimi produktami. Czemu tak się dzieje? Przestępców bynajmniej nie przyciąga „polskość”. Wiele tych sklepów otwartych jest po prostu do późna. To oznacza, iż wieczorem czy nawet w nocy w lokalach tych nie spotkają ani dużej ilości klientów, ani obsługi. W efekcie łatwo jest sterroryzować jednego, dwóch pracowników, zabrać pieniądze i uciec, gdy na ulicy z racji późnej pory jest też mniej przechodniów- potencjalnych świadków.
Stosunkowo rzadko rabusie patrzą na narodowość kasjerów i to, iż z racji, np. „braków językowych” personel nie będzie w stanie szybko wezwać policji na miejsce zdarzenia.
Nie ma też jednej narodowości, która upodobałaby sobie napady na sklepy z polskimi produktami.
Źródło: Ad.nl