60 godzin prac społecznych za śmierć dziecka
Bólu po stracie dziecka nie można niczym zrównoważyć. Żadne pieniądze nie wynagrodzą cierpienia, jakie czują rodzice muszący odprowadzić swoją pociechę na cmentarz. Dlatego tak ważne jest, by sprawcy tego typu tragedii zostali skazani i ponieśli zasłużoną karę za działania, które doprowadziły do śmierci dziecka. Chodzi tu bowiem o społeczną sprawiedliwość. Czy jednak można o niej mówić, gdy osoby, których zaniedbanie doprowadziło do utonięcia 11-latka, zostają skazane na 60 godzin prac społecznych?
Sąd w Leeuwarden wydał wyrok w sprawie śmierci 11-letniego chłopca z Erytrei, który utonął podczas swojej pierwszej lekcji pływania na basenie Ny Sudersé w Lemmer, 6 lutego 2020 roku. Wymiar sprawiedliwości uznał za winnych śmierci dziecka dwóch instruktorów, którzy podczas kursu mieli stracić migranta z oczu. Za to zaniedbanie, zakończone tragedią, usłyszeli oni wyroki w wysokości 60 i 120 godzin prac społecznych.
Tragedia na basenie
11-latek należał do grupy jedenastu uczniów szkoły AZC, którzy brali udział w lekcjach „przyzwyczajania się do wody” w płytkiej części niecki tamtego basenu. Lekcje te obywały się pod okiem dwóch doświadczonych instruktorów, mężczyzny i kobiety pochodzących odpowiednio z Emmeloord i Koudum. Podczas zajęć wszystko przebiegało zgodnie z planem. Zdaniem oskarżonych nie wydarzyło się nic złego.
Problemy zaczęły się dopiero w szatni, pod prysznicami, gdy młodzi adepci nauki pływania zbierali się do wyjścia. Wtedy to bowiem okazało się, iż grupa liczyć tylko 10 członków. Rozpoczęły się więc poszukiwania jedenastego. Dziecko udało się odnaleźć po kilku chwilach, znajdowało się na dnie drugiej, głębokiej części basenu. Instruktorzy natychmiast wyciągnęli malca z wody, rozpoczęli też akcję ratunkową, którą przejęło od nich później pogotowie. Dziecka jednak nie udało się uratować.
Proces
Podczas procesu stało się jasne, że opiekunowie dopuścili się szeregu zaniedbań. Podczas pracy z dziećmi w basenie nie przeliczali ich liczby, nie wiedzieli więc, iż jedno z nich gdzieś zniknęło. Nie uzgadniali też ze sobą jak będą sprawować nadzór nad malcami. Nie wiedzieli również, które dzieci miały już kontakt z wodą i które potrafiły/nie potrafiły mówić po holendersku. Informacje od organizatorów grupie miał tłumaczyć i przekazywać jeden z kursantów. Nie wiadomo jednak, czy wszystkie dzieci go słuchały i czy dzieci wiedziały, że woda jest niebezpieczna.
Dziecko umiera na basenie, ponieważ instruktorzy pływania nie dopełnili swoich obowiązków. Sąd skazał, iż za to na 60 i 120 godzin prac społecznych.
Wyrok
W efekcie sąd orzekł, iż to opiekunowie odpowiadają w 100% za to co stało się na basenie, są więc bezpośrednio winni śmierci dziecka. Nie można jednak tu mówić o morderstwie, czy jakimkolwiek innym działaniu celowym. Dlatego też sąd zdecydował się na wręcz symboliczną karę. Owa symboliczność ma zresztą według wymiaru sprawiedliwości przejawiać się jeszcze w innej formie. „Nałożenie kary ma również na celu zwrócenie uwagi innym profesjonalistom i organizacjom, że ich obowiązek opieki oznacza, że muszą być stale świadomi tego, czego się od nich wymaga w konkretnej sytuacji” – powiedział sąd, argumentując wyrok i dając do zrozumienia, iż to oni odpowiadają za zdrowie i życie powierzanych im dzieci.
Niesmak
Część obserwatorów procesu czuje ogromny niesmak z racji wyroku. 60 godzin prac społeczny to bowiem kara, jaką sądy nakładają czasem za to, iż ktoś przewróci kilka śmietników, czy wybije szybę na przystanku autobusowym. Tu zaś mowa o śmierci dziecka. Trudno więc powiedzieć, czy prokuratura nie złoży apelacji w tej sprawie.