5 pytań o Wirusa Zachodniego Nilu w Holandii

Wirus zachodniego nilu, wszystko co wiedzieć musisz

W cieniu epidemii COVID-19 w Niderlandach rozwija się Wirus Zachodniego Nilu. Służby GGD informują o powolnej, ale stale rosnącej ilości zakażeń tą egzotyczną chorobą. Czy mamy się czego obawiać? Odpowiadamy na pięć najważniejszych pytań dotyczących Gorączki Zachodniego Nilu.

Co to jest Wirus Zachodniego Nilu i jak się przenosi?

Wirus Zachodniego Nilu to wysoce zakaźna choroba występująca u dzikich płatków. Pierwsze zakażone zwierzęta znaleziono w Niderlandach już jakiś czas temu. Patogen może być jednak z powodzeniem transmitowany na ssaki, w tym człowieka. Wszystko dzięki komarom, które piją krew zakażonych zwierząt, a później żerują na człowieku.

Transmisja z człowieka na człowieka jest praktycznie niemożliwa. Wyjątek stanowi tutaj kontakt z krwią chorego. Zakażenie może mieć więc miejsce poprzez przeszczep organu lub transfuzję.

Wirus początkowo, jak sama nazwa wskazuje, występował tylko w Afryce Północnej. Z czasem jednak rozprzestrzenił się na niektóre rejony Stanów Zjednoczonych, południowe wybrzeże Morza Śródziemnego czy Azję. Stamtąd zaś ptaki, podczas swoich corocznych migracji, przyniosły go do Holandii.

Jakie są konsekwencje zakażenia wirusem?

Wirus Zachodniego Nilu nie jest na szczęście tak niebezpieczny dla człowieka, jak COVID-19. Cztery na pięć osób przechodzi go bezobjawowo. U tej piątej pojawiają się objawy. Są to bóle głowy, gorączka czy inne łagodne objawy grypopodobne.

U stosunkowo niewielkiej ilości chorych, około 1 przypadka na 100, wirus może przerodzić się w poważną chorobę. Najczęściej jest to zapalenie opon mózgowych. W takim wypadku śmiertelność wynosi, w zależności między inny od kondycji zdrowotnej zakażonego, od 4 do 14%, a w przypadku osób starszych może wynieść nawet 29%.

Stosunkowo duża śmiertelność w krajach afrykańskich wynikała zaś z powszechności tej choroby i mnogości moskitów ją przenoszących.

 

Gdzie najłatwiej zakazić się Wirusem Zachodniego Nilu?

Wirusa po raz pierwszy wykryto w Niderlandach już rok temu. Pierwsza infekcja miała miejsce jednak dopiero w październiku 2020. Doszło do niej w rejonie Utrechtu. Wszystko wskazywało na to, iż chorego ukąsił komar. Zakażony nie miał przetaczanej krwi. Nie był również biorcą przeszczepu.

Nieco później RIVM poinformował o kolejnych pięciu zakażonych również z tego samego regionu. W zeszłym tygodniu sanepid doniósł również o siódmym przypadku. Ten miał miejsce w Arnhem.

 

Czy wirus pozostanie w Holandii na dłużej?

Choroba powinna zniknąć w najbliższym czasie. Wraz ze spadającą temperaturą w Królestwie Niderlandów znikną komary. Pierwsze przymrozki powinny sprawić, iż ci skrzydlaci krwiopijcy znikną dokumentnie. Nie oznacza to jednak, iż GGD czy RIVM nie zgłosi kolejnych zachorowań. Wirus rozwija się dosyć wolno, więc zachorowanie może mieć miejsce nawet kilkanaście dni po ukąszeniu.

 

Czy w przyszłym roku będzie tak samo?

Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Ptaki nadal będą migrować. W przypadku zaś komarów wszystko zależy od pogody. Jeśli następne lato będzie ciepłe i mokre owadów może być więcej. To zaś zwiększa możliwość przeniesienia patogenu przez komary.