3,4 tysiąca skazanych na wolności w Holandii – nie mają miejsca w celach
Jakiś czas temu pisaliśmy, iż z racji braków kadrowych w zakładach karnych Holendrzy nie mają gdzie osadzać przestępców i chcą wysyłać ich do Estonii. Jeszcze kilka dni temu mogło się wydawać to dość dziwacznym pomysłem. Najnowsze dane pokazują jednak skale problemów. Obecnie na wolności przebywa 3445 więźniów, którzy powinni trafić do zakładów karnych. Nie ma jednak dla nich miejsc, przez co niektórzy mogą uniknąć kary. Już teraz bowiem służby nie potrafią namierzyć części z nich.
Z problemem braku nie tyle miejsc, co kadr pilnujących więźniów, próbował walczyć ostatni gabinet Marka Rutte i obecny Schoofa. Jak na razie jednak walka ta nie przynosi rezultatów. Zamiast bowiem spadać liczba przestępców, którzy usłyszeli wyroki i powinni trafić do więzienia, rośnie. 3,4 tysiąca skazanych ma w sumie obecnie do odsiedzenia 493 lata odsiadki.
Skazany wraca do domu
Doprowadza to do wręcz dziwacznej sytuacji. Podejrzany staje przed sądem, zostaje skazany prawomocnym wyrokiem. Sędzia nakazuje umieszczenie go w celu. Przestępca jednak zamiast do zakładu karnego wraca, wręcz jak wolny człowiek, do domu. Sprawa nie dotyczy oczywiście najgroźniejszych przestępców, morderców, gwałcicieli czy pedofilów, a ludzi, którzy otrzymują niższe wyroki, czyli, np. takich odpowiedzialnych za kradzieże, pobicia oszustwa, wyłudzenia. Średni bowiem czas odsiadki tych 3445 więźniów wynosi około od 1,5 do 2 miesięcy.
Znikają
Skazani tacy powinni być w teorii cały czas do dyspozycji organów ścigania i służb więziennych, tak by stawić się w zakładzie karnym gdy wreszcie zwolni się dla nich miejsce. Sęk jednak w tym, że już teraz urzędnicy penitencjarni w piśmie do Sekretarza Stanu informują, że niektórych z nich bardzo trudno znaleźć lub też całkowicie zniknęli z pola widzenia wymiaru sprawiedliwości. Co z tego, iż zostali skazani i złapani, skoro teraz po prostu gdzieś się zaszyli i nawet jeśli przyjdzie ich pora, raczej nie trafią za kraty.
Do domu
Znikający skazani to jednak nie wszystko. Coraz częściej osadzeni są zwalniani do domów przed zakończeniem kary. Nie piszemy tu jednak o przepustkach czy dobrym zachowaniu. Ludzie tych po prostu wypuszcza się wcześniej, by zrobili miejsce dla nowych więźniów. Jak na razie nie dotyczy to miesięcy, ale dni, niemniej jednak jest to zdaniem obserwatorów dość żenujące.
Podkopuje podstawy społeczne
Cała ta sytuacja uderza nawet nie tyle w autorytet władzy, co podkopuje jej podstawy. Każdy ład państwowy opiera się na prawie. Teraz zaś okazuje się, że w Holandii nawet, gdy usłyszy się wyrok, można nie trafić do więzienia. Co więcej, system jest na tyle niewydolny, iż będąc skazanym, można zniknąć z oczu wymiarowi sprawiedliwości. Taka sytuacja jest więc niczym innym jak zachętą dla wszystkich tych, którzy dokonują przestępstw zagrożonych niskimi karami więzienia.
Bransoletka
Rozwiązaniem problemu miał być areszt domowy i bransoletka na kostkę. By jednak skazany mógł otrzymać taki wymiar kary, musi spełnić określone warunki. Z tym jednak jest problem. Przestępcy nie przechodzą selekcji. Taką „biżuterie” otrzymało jak na razie około 40 skazanych. W efekcie zamiast 250 zwolnionych cel, na co liczył rząd, zwolniło się jedynie 20 dwuosobowych "lokali".
Rząd z dnia na dzień, praktycznie z każdym kolejnym wyrokiem sądu znajduje się więc w coraz to gorszej sytuacji, a społeczeństwo jest coraz bardziej zaniepokojone i powoli zaczyna się bać.
Źródło: AD.nl