25 milionów euro kary za wypadek w pracy
Holenderska prokuratura wzięła na celownik firmę, giganta petrochemicznego, Sabic Limburg znajdującą się w Geleen. Przedsiębiorstwo to podejrzane jest o swoistą kumulację zaniedbań bezpieczeństwa w zakładzie pracy, przez co trzech pracowników odniosło poważne obrażenia, a życia jednego z nich nie udało się, mimo wielu dni walki, uratować.
Płomienie z pieca
Cała sprawa dotyczy wydarzeń mających miejsce między innymi w 2016 roku. Wtedy to dwie osoby narażone były na bezpośredni kontakt z ogniem ze specjalnego pieca, który znajdował na terenie zakładu. W wyniku poparzeń jeden z pracowników zmarł, drugi przez wiele tygodni walczył o powrót do zdrowia.
Olej
W 2019 roku również jeden z pracowników został bardzo poważnie poparzony. Wtedy jednak nie było ono spowodowane ogniem a gorącym olejem o temperaturze 200 stopni Celsiusa – przekazała prokuratura. Olej ten zresztą stał się również podstawą jeszcze jednego dochodzenia. Okazało się bowiem, iż z zakładu wyciekło 150 ton tego płynu, co doprowadziło do poważnego skażenia gleby.
Dach
Gdy zaś mówimy o kwestiach związanych ze środowiskiem, to prokuratura badała również sprawę zapadnięcia się dachu na zbiorniku, w którym znajdowało się 15 000 metrów sześciennych ciężkiej benzyny (nafty). Zdarzenie to mające miejsce w 2015 roku były skutkiem uszkodzenia jednej ze ścian budynku w 1971 roku. Jak wskazuje oskarżyciel, od tego czasu zakład nie naprawił tych zniszczeń. Nie uznano tego bowiem za konieczne. Tak przynajmniej wydawało się do początku lipca owego 2015 roku, kiedy dach po prostu odpadł. Prokuratura widzi w tym bierność szefostwa w zapobieżeniu ewentualnej katastrofie.
Izobutan
Oskarżyciel wskazuje też, iż zakład powinien był także zapobiec wyciekowi izobutanu w 2016 roku. Gdy doszło do rozszczelnienia instalacji, przez opieszałość firmy, wyciek znaleziono dopiero po trzech dniach, gdy ogromne ilości tej substancji dostały się do atmosfery.
Nie uczą się na błędach
Wszystkie te wypadki zdaniem prowadzącej sprawę prokuratury wskazują, iż firma miała niedostateczny nadzór nad procedurami bezpieczeństwa w zakładzie. Oskarżyciel wskazuje również, iż firma nie uczyła się na błędach i nie wyciągała wniosków ze wcześniejszych incydentów. Wypadki miały miejsce w ciągu 4 lat, podczas których nie nastąpiła żadna poprawa procedur i mechanizmów. Wręcz przeciwnie, miało dojść do jeszcze większych zaniedbań.
Miliony kary
Dlatego też prokuratura chce, by za te wszystkie niedociągnięcia Sabic zapłacił grzywnę w wysokości 25 milionów euro. Czy jednak tak się stanie? Dochodzenie trwa. Oskarżycielom będzie bowiem trudno udowodnić, iż za zaniedbania odpowiada firma jako całość, a nie poszczególni ludzie.
Warto zauważyć, że Sabic w tym dochodzeniu nie będzie sam. Podobne zarzuty dotyczące zaniedbań kwestii bezpieczeństwa na tamtejszym terenie przemysłowym usłyszały również trzy inne fabryki: OCI Nitrogen, Borealis Plastomers i AnQore.
Źródło: Nu.nl