105 dni więzienia w Holandii dla polskiego bezdomnego?

Ter Apel Przyjmą więcej uchodźców, będą musieli liczyć się z karą

Prokurator domaga się dla naszego rodaka 105 dni więzienia za dźgnięcie innego Polaka przy stacji benzynowej Esso, na Teteringsedijk, w Bredzie, 23 kwietnia. Oskarżyciel nie wierzy tym samym w zapewnienia bezdomnego, iż to, co zrobił, było tylko i wyłącznie obroną własną.

Atak

23 kwietnia tego roku, około godziny 20:45 na Teteringsedijk, w pobliżu tamtejszej stacji benzynowej doszło do bójki. 38-latek z Polski idący chodnikiem został zaatakowany przez rowerzystę. Napastnik na jednośladzie wyprowadził dwa ciosy, atakując ostrym narzędziem Polaka w ramię i plecy. Po ataku napastnik jednak nie uciekł, a wdał się w awanturę z ofiarą. Po dość ostrej wymianie zdań atakujący wsiadł z powrotem na rower i odjechał, zostawiając rannego 38-latka na ulicy.

Gdy z ofiarą skontaktowała się policja, ta przekazała, iż zna sprawcę. Polak stwierdził, iż za atakiem stoi jego rodak. Policji udało się aresztować podejrzanego po dwóch dniach. Dowiedzieli się bowiem, iż napastnik regularnie przebywa w Oosterhoutseweg. Faktycznie na miejscu patrol spotkał człowieka pasującego do rysopisu. Mężczyzna został więc aresztowany.

Okazało się, iż zatrzymany to bezdomny.

Proces bezdomnego

Podczas procesu oskarżony wskazywał, iż nie był to napad, a obrona własna. Między Polakami miało dojść do walki, a wydarzenia przy stacji benzynowej były tylko jednym z jej epizodów. Obie strony sporu mają być rzekomo bezdomnymi i poszło tu o kradzież dobytku jednego z nich. Mężczyzna zaś dźgając swoją ofiarę, nie chciał jej zrobić krzywdy. Nie użył do tego żadnego niebezpiecznego przedmiotu, a kluczy.

Jak zauważa obrońca Polaka, rany te były na tyle powierzchowne, iż nie zainteresował się nimi lekarz. Faktycznie pogotowie zawiozło mężczyznę do szpitala. Tam jednak założono mu opatrunek i wysłano do domu. Nie ma więc żadnych danych dotyczących obdukcji.

Prokurator przyznaje w tym względzie rację obrońcy. Nie wierzy jednak w ani jedno słowo o obronie własnej. Jeśli bowiem Polak nie chciałby brać udziału w walce, wystarczyłoby, aby wsiadł na swój rower i odjechał.

W mowie końcowej prokurator zdecydował się więc na dość ciekawy krok. Zażądał dla napastnika kary w wysokości 105 dni pozbawienia wolności. Dzięki niej Polak zaraz po skazaniu mógłby wyjść na wolność. Tyle bowiem już przesiedział przed procesem i zwolnieniem. Czy jednak sąd przystanie na takie rozwiązanie? Przekonamy się 6 listopada.