10 lat Króla Wilhelma-Alexandra na tronie
Wczoraj Holandia była pomarańczowa. Niderlandy świętowały Dzień Króla. Obchodziliśmy 10 rocznicę koronacji Wilhelma-Alexandra na władcę Królestwa Niderlandów. Wszędzie w kraju słychać było życzenia, toasty za monarchę. Ludzie bawili się na pokazach, koncertach, odwiedzali targi staroci. Dziś jednak jest dzień jak każdy inny. Dlatego też ściągamy pomarańczowe okulary i przyglądamy się tej dekadzie panowania władcy. Czy były to dobre rządy?
Król był u szczytu swojej popularności 30 kwietnia 2013 roku, kiedy to nałożono mu koronę na głowie i zasiadł na tronie. Od tego czasu jego wizerunek nieco „wyblakł”, nie jest on już tak popularny i lubiany. Społeczeństwo wielokrotnie miało mu za złe pewne wpadki. Z drugiej strony Willem-Alexander zrobił też dużo dobrego dla monarchii.
Prawie idealnie
Początek panowania był niemal idealny. Holendrzy dali mu kredyt zaufania i władca tego zaufania nie roztrwonił. Jak wskazuje dziennikarz Jan Hoedeman, autor książki o holenderskim królu, jego pierwsze siedem lat panowania były praktycznie bezbłędne.
Bardzo mocne momenty
Dziennikarz wskazuje tu na dwa bardzo mocne momenty. Pierwszym była katastrofa lotu MH17, kiedy to Król był na lotnisku, gdy maszyny przywoziły ofiary zestrzelonego przez Rosjan samolotu pasażerskiego.
Drugim takim bardzo mocnym, wręcz wzruszającym momentem było przemówienie wygłoszone 4 maja na początku pandemii. Król wystąpił wtedy z przemówieniem, apelem do społeczeństwa stojąc w Dniu Pamięci na pustym placu DAM. Wtedy to osiągnął on szczyt swojej popularności. Władca był z narodem.
Rollercoaster
Jak jednak jest w kolejce górskiej, gdy jest się na szczycie, bardzo szybko potem jedzie się w dół. Gdy wszystkie oczy spoglądały na władcę, który miał walczyć z COVID-19, ten zaczął popełniać błędy. Wśród nich był np. wylot na wakacje do Grecji, chwilę po tym jak premier odradzał jakichkolwiek podróży.
Innym była zgoda na huczne przyjęcie urodzinowe królewny Amalii, gdy Holendrom nie wolno było się spotykać. Społeczeństwo zaczęło wtedy widzieć Monarchę, który stał ponad prawem.
Dwie twarze
Tym, co rzuca się w oczy, jest również podejście Króla do samej monarchii. Z jednej strony on jest władcą. Z drugiej jednak ojcem i mężem. Dlatego też chce on maksymalnie oddzielić oba te światy od siebie. Nie zawsze to się jednak udaje. Gdy na światło dzienne wychodzą jakieś prywatne „brudy”, społeczeństwo jest bardzo zniesmaczone. Król liczył, że życie prywatne zostanie tylko dla niego, ale się nie udało. W efekcie ostatnie badania wskazują, iż zaufanie do władcy ma tylko 55% społeczeństwa. W skali zaś od 1 do 10 Monarchę poddani ocenili na 6,1.
Na plus
Społeczeństwo wskazuje jednak również dobre rzeczy. Paradoksalnie wspomniane wyżej problemy rodzinne sprawiły, iż Holendrzy widzą w we władcy człowieka. Człowieka, który nie jest idealny, też popełnia błędy, ale jednak potrafi również za nie przeprosić.
Inną pozytywną zmianą, jaką wprowadził Król, jest zmniejszenie dystansu. Władca umie pięknie mówić i nie robi tego tak pompatycznie jak jego poprzednicy. Holendrzy po prostu lubią go słuchać, bo rozumieją, co dla nich mówi.
Następnym elementem jest to, iż potrafi się zachować, reprezentować kraj. Nie robi „obciachu” na zewnątrz. Holendrzy mogą mu zaufać, iż nie popełni gafy za granicą.
Razem z królem
Mimo tych wszystkich wzlotów i upadków Holendrzy nie wyobrażają sobie życia w kraju bez koronowanej głowy. Władca jest tak, jak w Wielkiej Brytanii, częścią ich kultury i Holendrzy owszem często zastanawiają się, czy nie ograniczyć mu władzy i przywilejów, ale nie chcą rezygnować z monarchii.
Źródło: Nu.nl