Żywa pochodnia na ulicach Rotterdamu

Żywa pochodnia na ulicach Rotterdamu

Niektóre policyjne poszukiwania wymykają się rutynie. Niekiedy funkcjonariusze prowadzący śledztwo zadają pytanie "dlaczego", nie mogąc zrozumieć motywacji ludzi, na których ślad starają się trafić. Tak też jest w przypadku około 40-letniego mężczyzny z Willem Buytewechstraat, w Rotterdamie. Człowiek ten nie popełnił żadnego przestępstwa. On po prostu płonął.

Żywa pochodnia

O godzinie 7:30 w środę pod numer alarmowy zadzwoniło kilku naocznych świadków wydarzeń, z Willem Buytewechstraat, w Rotterdamie. Wszyscy oni wspominali o wręcz tragicznych obrazkach. Miała tam palić się fasada jednego z budynków. To jednak nie było najgorsze. Ogniem zajął się również mężczyzna, który stał się żywą pochodnią.

 

W zaistniałej sytuacji na miejsce natychmiast skierowano jednostki pogotowia, straży pożarnej i policji. Gdy te dotarły na miejsce, szybko stało się jasne, iż cały ten incydent jest sprawą tylko dla stróżów prawa. Dzięki bowiem przytomnej reakcji przechodniów udało się ugasić mężczyznę i nie spłonął on żywcem.

Poszukiwania

W tym momencie zaczęły się dziać dość dziwne rzeczy. Jak bowiem zeznali świadkowie, po tym jak udało się ugasić płomienie na plecach płonącej ofiary, ta po prostu uciekła. Człowiek ten nie czekał na pomoc medyczną. Po prostu wstał i zaczął biec. Ludzie byli tak zdziwieni, iż zanim udało im się zareagować, mężczyzna zniknął.

 

Ofiara, a może sprawca

Przechodnie widzący całe zajście nie byli w stanie odpowiedzieć, jak około 40-letni mężczyzna zajął się ogniem. Trudno więc powiedzieć, czy był on ofiarą płomieni, czy być może podpalaczem, któremu coś poszło nie po jego myśli i stał się ofiarą przygotowywanego przez siebie przestępstwa. To jednak nie było najważniejsze dla oficerów. Istniało bowiem duże prawdopodobieństwo, iż człowiek ten był w szoku. Buzująca w krwi adrenalina przyćmiła ból i kazała mu uciekać. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że jego stan zdrowia jest cięższy niż się wydaje i niezbędna jest pomoc medyczna. Poparzenia mogą bowiem bardzo łatwo doprowadzić do stanu zapalnego, wstrząsu, sepsy, czy nawet śmierci. Wszystko to może stać się nawet po kilku do kilkunastu godzin od stłumienia ognia.

 

Rysopis

Dlatego też policja prosi wszystkich, którzy widzieli mężczyznę o ciemnej karnacji mającego około 40 lat, 180 cm wzrostu, o kontakt z najbliższą komendą. Gdy uciekał miał na sobie zieloną kurtkę z fioletową bluzą pod spodem. Później ubrania te odnaleziono na Dunantstraat w Rotterdamie. Wiele wskazuje więc na to, iż poszukiwany poruszał się w ciemnej koszulce, spod której mogły być widoczne ślady poparzeń.