Znamy historię ostatnich dni zmarłego 48-letniego Polaka
Parę dni temu informowaliśmy Państwa o ciele dryfującym w Weezebeek przy Jan Sluyterlaan, w Almelo. Dziś wiemy, jak najprawdopodobniej wyglądały ostatnie godziny życia 48-latka z Polski.
Sprawa zagadkowej śmierci obywatela RP zszokowała mieszkańców tego małego miasta. Wielu z nich zastanawia się, co się stało. Policja nadal prowadzi śledztwo w sprawie i na chwilę obecną nie wyklucza żadnych możliwości, od nieszczęśliwego wypadku, do udziału osób trzecich i morderstwa. Holenderscy dziennikarze z AD dotarli jednak do świadków i znajomych Polaka, którzy prezentują zupełnie inny obraz zdarzeń poprzedzających tragiczne utonięcie.
Świadkowie
Michał był znajomym naszego rodaka. Mówił on w rozmowie z dziennikarzami, iż do całej tej sytuacji nie powinno dojść. Wszystko to z powodu ogromnych zaniedbań władz. Mężczyzna miał ponoć prosić pogotowie, by zajęli się 48-letnim Tomkiem, ponieważ z mężczyzną było wyraźnie coś nie tak. Gdy spotkał go po raz ostatni, 48-latek siedział przed wejściem do centrum handlowego na Vincent van Goghplein. Mężczyzna miał wyraźne problemy psychiczne. Michał uważa, że nasz rodak był zdezorientowany, miał psychozę. Widział rzeczy, których nie widzieli inni, chodził, szukał czegoś, rozmawiał z kimś kogo nie było. W ten upalny dzień 48-latek miał na sobie tylko szorty i koszulkę, nie miał butów. Sytuacja ta miała mieć miejsce w środę. Następnego dnia ciało Polaka wyłowiono z wody z Weezebeek, nieco dalej.
Zeznania Michała potwierdza wiele osób, które 28 sierpnia odwiedzało centrum handlowe. Jeden z mieszkańców wspominał, iż widział Tomka jak siedział przed sklepem DekaMarkt około godziny 15. Mężczyzna miał tam pozostawać co najmniej do godziny 17, co potwierdzają zeznania innej Holenderki robiącej zakupy w tym supermarkecie. Kobieta w rozmowie z mediami dodała również, że była bardzo zdziwiona, że nikt nie zajął się tym człowiekiem. Tomek wyglądał, jak ktoś kto ewidentnie potrzebuje pomocy. Był brudny, zaniedbany, nie nosił butów, a jego nogi były czarne od kurzu. Pomimo jednak tych wątpliwości klientka nie zawiadomiła służb.
Mężczyzna miał spędzić ostatni dzień swojego życia pod sklepem. Miał halucynacje i zachowywał się irracjonalnie.
Park
Pewna znieczulica społeczna mogła być spowodowana tym, iż mieszkającego od kilku miesięcy w okolicy 48-latka, mówiącego dość dobrze po niderlandzku, wielu ludzi kojarzyło z Beeklustpark. Tam, na parkowych ławeczkach mieli spotykać się nasi rodacy pić piwo. Tam też Tomka poznał przywołany wcześniej Michał. Ekipa z parku była postrzegana przez lokalnych mieszkańców jako banda alkoholików. Ludzie zaznaczali jednak, że „piwosze” nie robili burd i sprzątali po sobie w parku. Nieraz jednak przesadzali z alkoholem. Być może problemy psychiczne Polaka zostały potraktowane jako problemy z nadużyciem alkoholu i człowiek został pozostawiony sam sobie.
Inna wersja
Zupełnie inną wersję przedstawiają funkcjonariusze policji. Mundurowi zaprzeczają temu, iż 48-latek został pozostawiony sam sobie. Rzecznik tamtejszej komendy informuje, iż w środę 28 sierpnia o godzinie 15:15 służby otrzymały informacje, że ktoś dziwnie się zachowujący spaceruje po miejscowym centrum handlowym. Funkcjonariusze mieli, zdaniem rzecznika, „zbadać na wszystkie możliwe sposoby, czy należy mu pomóc”. W „badaniu” tym brały udział jednostki policji, pogotowie ratunkowe oraz pracownicy Streettriage, służby odpowiedzialnej za pomoc osobom zdezorientowanym. Zdaniem oficera służby faktycznie miały problemy ze skomunikowaniem się z Polakiem, później jednak gdy inny nasz rodak zaczął tłumaczyć, Tomek reagował całkowicie normalnie zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ratownicy nie dopatrzyli się w jego zachowaniu niczego złego.
Zdaniem policji nie jest więc prawdą, iż nie chciano pomóc naszemu rodakowi.
Pytanie
Pytaniem pozostaje więc, co działo się z Polakiem od czasu interwencji służb ratunkowych do momentu utonięcia. Wiadome jest, że jeszcze około godziny 17 48-latek nadal przebywał pod sklepem. Odpowiedź na to pytanie ma przynieść śledztwo, które zatacza coraz szersze kręgi. Funkcjonariusze muszą bowiem odtworzyć ostatnie godziny z życia naszego obywatela.
Odległość od sklepu do rejonu, w którym znaleziono ciało.