Znaleźli polskich bezdomnych w ostatnim momencie
On miał oznaki hipotermii, ona nie była w dużo lepszym stanie. Zziębnięci, odrętwieni, żyjący w błocie i brudzie, używający rzeczy, które znaleźli gdzieś na śmietniku. Policjantom udało się odkryć w parku w Hadze obozowisko zamieszkałe przez małżeństwo z Polski. Jak mówią oficerowie, przybyli tam w ostatnim momencie.
"Dom" w głębi lasu
Jak mówią policjanci to, co zobaczyli, zmroziło im krew w żyłach. W krzakach, w środku lasu, było obozowisko, w którym na sznurku wisiały dwa mokre śpiwory. Rzeczy osobiste mieszkańców ukryto w reklamówkach, by przynajmniej w minimalnym stopniu chronić je przed wilgocią. Obok stał chodzik inwalidzki, którego kółka zatopione były w głębokim błocie. Nieopodal zaś stał „dom” polskiego małżeństwa po pięćdziesiątce – stary, zużyty namiot.
„Woda sięgała do namiotu” powiedział dziennikarzom AD Dominik Derwisiński, oficer policji, który odwiedził z kilkoma swoimi kolegami po fachu obozowisko Polaków. Mężczyzna w rozmowie z holenderskimi dziennikami nie krył wzruszenia i smutku związanego z losem tych ludzi. „Mężczyzna okazał się ciężko chory i musiał co jakiś czas przebywać na leczeniu w szpitalu w Hadze. Dlatego chcieli pozostać w pobliżu miasta. (Gdy przybyliśmy -red.) On wykazywał oznaki hipotermii, a stan jego żony nie był lepszy: jej uszy zaczęły sinieć” – powiedział funkcjonariusz niderlandzkim mediom.
Polacy w parku
Małżeństwo znad Wisły rozbiło obóz w parku Uithof w Hadze. O sprawie bezdomnych miejscowa społeczność informowała służby już kilka razy. Wreszcie więc sprawą postanowiła zająć się policja. Ludzie, gdy dni zaczęły być coraz zimniejsze, zaczęli po prostu obawiać się o los pary.
Polska policja
W zaistniałej sytuacji policja rozpoczęła poszukiwania bezdomnych. Z pomocą niderlandzkim funkcjonariuszom przyszli polscy mundurowi z Krakowa. Policjanci z naszego królewskiego miasta przebywają bowiem na rocznej delegacji w Hadze. To właśnie dzięki naszym rodakom, po długich negocjacjach prowadzonych w języku polskim, para pięćdziesięciolatków zdecydowała się przyjąć pomoc od policjantów.
Happy end
Jak przekazał dziennikarzom AD, Pan Dominik, oficer holenderskiej policji, polskiego pochodzenia, pracujący w komendzie w Beresteinlaan, oficerowie szukali miejsca, gdzie można ulokować polskich bezdomnych. W końcu policjantom udało się znaleźć miejsce w schronisku w Delft.
Nie chodzi o przepisy
Policjant w rozmowie z AD wskazuje, iż ich działania nie są podyktowane tylko suchymi przepisami i tym czy wolno bezdomnym przebywać w parku, czy nie. W okresie jesiennozimowym chodzi tu przede wszystkim o bezpieczeństwo. Oficer mówi, iż wielu tych ludzi nie ma po prostu dokąd iść. Schroniska są przepełnione. Można ich przeganiać, karać grzywną, ale przecież nie o to chodzi.
Bezcenne wsparcie
To nie pierwsza taka akcja polskich i holenderskich policjantów. Podobne interwencje mają miejsce od 2019 roku i w wielu przypadkach czynią one cuda. Wielu naszych bezdomnych rodaków nie ufa bowiem holenderskiej policji. Częstbo bowiem nie rozumieją bowiem, co oni do nich mówią. Brak tego zrozumienia powoduje nieufność. Gdy więc ludzie ci widza napis Policja na plecach i mogą porozmawiać w swoim ojczystym języku, podejście się zmienia, dzięki czemu bezdomni są bardziej układni, spolegliwi i dają sobie pomóc.
Źródło: AD.nl