Złodziej, czy nie złodziej?

Nowe hobby Holendrów - ludzie piszą donosy

W sobotę doszło do kradzieży w jednym ze sklepów odzieżowych w Markdal, w Bredzie. Z jednego z tamtejszych lokali wyszedł człowiek z torbą pełną ubrań. Można by więc powiedzieć, że zakupy były udane. Problem jednak polegał na tym, iż osoba ta nie zapłaciła za te towary. O sprawie została powiadomiona policja. Zanim jednak oficerowie zdążyli namierzyć złodzieja, stało się coś dziwnego.

 

Mężczyzna uciekł z torbą pełną ubrań ze sklepu. To zaś oznaczało dla sprzedających szkody liczone w dziesiątkach jeśli nie setkach euro. Z racji tego, iż rabusia nie udało się złapać ochronie sklepowej, na miejsce wezwano policję.

 

Wycofanie zgłoszenia

Zanim jednak policjanci zaczęli się zajmować tą sprawą, pracownicy sklepu wycofali zgłoszenie o kradzieży. To nieco zdziwiło policjantów. Szybko jednak stało się jasne, co zaszło i oficerowie zrozumieli takie, a nie inne działanie sprzedawców.

 

Gość

Po kilku chwilach od kradzieży do sklepu wszedł złodziej z torbą pełną ubrań. Skruszony, z łamiącym się głosem, stanął przed pracownikami i wręczył im swój niedawny łup. Powiedział, że oddaje wszystko, co zabrał. Stwierdził, że „nie miał serca popełnić tej kradzieży”. Od momentu opuszczenia sklepu gryzło go sumienie i uznał, że tak się nie godzi, iż nie będzie umiał spojrzeć sobie w twarz. Był bardzo zły na siebie za to co zrobił, więc postanowił oddać zabrane rzeczy, by zminimalizować krzywdę, jaką poczynił i skutki przestępstwa, jakiego dokonał.

 

Żal

W tej sytuacji pracownikom zrobiło się trochę żal złodzieja. Łup zaś wrócił do sklepu w stanie nienaruszonym. Nie doszło więc do szkody, jedynie obsługa miała bardziej nerwowy dzień. Widząc więc, iż to złodziej psychicznie bardzo już odczuł tę kradzież, zdecydowali się wycofać zgłoszenie. Również ochrona nie zdecydowała się prawnie interweniować w tej sprawie i wypuścili skruszonego złodziejaszka.

 

Co by groziło mężczyźnie, gdyby sprawa została jednak zgłoszona, mimo iż oddał rzeczy? Tutaj bardzo dużo zależałoby od wartości skradzionych ubrań. Najpewniej jednak wszystko zakończyłoby się na postępowaniu mandatowym.

 

 

Źródło:  omroepbrabant.nl