Żłobek grozy w stolicy Holandii
Holandia walczy z niedoborem pracowników. Jednym z pomysłów mających rozwiązać ten problem jest opieka nad dziećmi, tak by rodzice, zostawiając pociechę w żłobku, mogli jak najszybciej wrócić do pracy. Czy jednak ktoś będzie chciał zostawiać dzieci pod opieką takich placówek, jeśli będą się w nich dziać rzeczy takie jak w ochronce przy Staatsliedenbuurt w Amsterdamie?
Żłobek znajdujący się przy Staatsliedenbuurt w Amsterdamie został zamknięty z powodu uporczywych nadużyć, jakie tam wykryto. Co tam się takiego stało? Holenderscy dziennikarze mnożą przykłady. Wskazują na to, iż opiekunowie nie zajmowali się dzieckiem w bujaczku, które było pozostawione same sobie. Do innego płaczącego malucha podeszli dopiero po piętnastu minutach. Inny brzdąc chcący wyraźnie nawiązać kontakt z innymi dziećmi czy opiekunami został wystawiony w bujaczku w kąt sali, tyłem do innych podopiecznych tak, że zamiast dzieci, widział tylko ścianę.
To tylko nieliczne z wielu nadużyć i wielu niepoprawnych zachowań, jakie GGD zaobserwował w ostatnich miesiącach w Het Droombos, żłobku w Staatsliedenbuurt.
Kontrola
Po kontroli, jaka miała miejsce w placówce opiekuńczej, jej władze dostały całą listę punktów, które należało poprawić. Niestety, jak wskazują służby, poprawy nie było. Dlatego też pod koniec lutego władze gminy postanowiły zadziałać z całą mocą i stanowczością. Samorząd podjął decyzję, by placówce zakazać prowadzenia działalności opiekuńczej. Żłobek został po kilku tygodniach zamknięty, a obecnie gmina usunęła go całkowicie z krajowego rejestru placówek opieki nad dziećmi.
Pojedyncze przypadki
Takie działania zdarzają się niezmiernie rzadko. W Amsterdamie jest ponad 850 większych i mniejszych placówek opieki nad dziećmi. Z tego, w ciągu ostatnich czterech lat, władze zamknęły siedem z nich. Jak bowiem wskazują urzędnicy, problemem nie jest to, iż pojawiają się pewne niezbyt dobre dla dzieci działania. Każdy może popełniać błędy (o ile te nie zagrażają zdrowiu i życiu dzieci – nie dochodzi do znęcania się nad podopiecznymi). Gdy jednak mimo wyrycia błędów nie ma nie tyle poprawy, ile nawet chęci do poprawy, taka placówka nie może istnieć.
Akacja i reakcja
Samorządowcy mają zastrzeżenia również do dwóch pozostałych placówek należących do tego samego właściciela. Uważają, iż tam także mogą mieć miejsce podobne problemy. W odpowiedzi na to zarząd wszystkich tych trzech placówek wskazuje, iż to, co się stało to efekt braku wykształconej, holenderskiej kadry i zbyt surowy nadzór GGD, który w stolicy jest aż nadto skrupulatny. W efekcie firma prowadząca te placówki zastanawia się nad opuszczeniem Amsterdamu.
Raport
O co tak dokładnie chodziło? Czemu żłobek został zamknięty? Przytoczone tu problemy dotyczą już drugiego raportu, z lutego. By jednak zrozumieć podstawę wątpliwości, trzeba cofnąć się do listopada ubiegłego roku. Wtedy to GGD pisał, iż nadużycia w żłobku mogą doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji emocjonalnej. Dzieci nie miały stałych opiekunów, do których mogłyby się przyzwyczaić. Kierownik placówki nie był osiągalny dla rodziców, a gdy już się pojawiał, często ich zbywał.
Oprócz tego podczas wizytacji okazało się, iż pracownicy nie reagują szybko na płacz dzieci. Gdyby tego było mało, maluchy po prostu marzły. Podłoga, na której leżały mniejsze dzieci i chodziły boso te, które potrafiły już stać czy raczkować miała zaledwie 17,4 stopnia, a powinna mieć 20.
Do listy zarzutów doszło to, iż dzieci musiały czekać w kolejce na jedzenie, a opiekunki przygotowywały przekąski dla malców chwilę po tym jak zmieniły pieluchę u jednego z dzieci, nie myjąc nawet przy tym rąk.
W efekcie raport nie pozostawiał wątpliwości. Opieka dzienna jest niewystarczająca. Jeśli nic się nie zmieni, placówka nie powinna działać. W lutym okazało się, iż sytuacja się nie poprawiła więc drzwi żłobka, zostały zamknięte na klucz. Rodzice mają więc problem i muszą szukać nowego miejsca dla dzieci. Kłopot ten jest jednak mniejszy niż ten, jaki mogliby mieć z pociechami gdyby te zostały w opisywanej tu ochronce.
Źródło: Ad.nl