Zamknięcie urzędników w Leeuwarden

600 kg fajerwerków w domu jednorodzinnym

Wczoraj po południu Dom Prowincjonalny w Leeuwarden został zamknięty w trybie pilnym. Stało się to po tym, jak do oficerów tamtejszej policji dotarła informacja na temat poważnego zagrożenia. W drodze do urzędu miał być człowiek z ładunkiem wybuchowym.

Charakter zagrożenia wskazujący na ewentualną detonację środków wybuchowych o nieznanej sile sprawił, iż zamknięto nie tylko budynek zarządu prowincji, zdecydowano się także ewakuować nieruchomości wokół Tweebaksmarkt. Oprócz tego policja zdecydowała się usunąć z placu przed urzędem odbywającą się tam demonstracje. Osoby, które protestowały przeciw polityce azotowej, zostały zobligowane do natychmiastowego opuszczenia lokacji. Wytłumaczono im, iż działania policji nie są podyktowane tym, iż władzy nie podoba się protest, a obawą o bezpieczeństwo zebranych.
Mimo, iż potencjalny zamachowiec jest znany organom ścigania, to policja nie była w stanie powiedzieć, czy mężczyzna ten miał coś wspólnego z protestem przeciw polityce azotowej, który odbywał się tego dnia przed budynkiem.

 

Stan najwyższej gotowości

Gdy gmach władz regionu został zamknięty przez funkcjonariuszy, w środku było około 150 osób. Członkom parlamentu nakazano pozostać w Statenzaal przez godzinę i trzymać się z dala od okien i drzwi. Posiedzenie zostało odroczone. Zagrożenie minęło dopiero około godziny 14, kiedy to policja zgodziła się znów otworzyć budynek.

 

Kolejne incydenty

Lokalni politycy mają już tego powoli dość. Wskazują, iż ten alarm bombowy to bowiem tylko jeden z wielu incydentów, jakie mają miejsce od tygodni. Tamtejsi decydenci są bowiem nachodzeni w domach przez protestujących rolników, otrzymują pogróżki i wiadomość o dość wulgarnej treści. Przed niektórymi budynkami postawiono nawet ostatnio betonowe zapory, by uniknąć sytuacji, w której traktor wjechałby do ich środka. Radni wskazują, iż powoli już tak nie da się żyć.

 

Działania

„To naprawdę wymyka się spod kontroli. Niedawno spotkanie zostało odwołane z powodu gróźb. Nie boję się ani nie denerwuję tak łatwo, ale to zastraszanie zaczyna mnie wkurzać. Nie może być tak, że my jako członkowie parlamentu musimy być teraz zakładnikami, ponieważ ktoś uważa, że ​​coś idzie nie po jego myśli” mówi dziennikarzom AD Jaap Stalenburg, przedstawiciel lokalnych władz. Polityk liczy, iż policja w końcu weźmie się do pracy i zlikwiduje tę sytuacją niegodną holenderskiej demokracji.
Trudno jednak powiedzieć, czy działania te mają szansę powodzenia. Część radnych zaznacza bowiem, iż za wszystkim tym nie stoi jedna osoba jedna organizacja. Jest to wiele oddolnych działań różnych zdesperowanych osób, które nie widzą możliwości innej formy sprzeciwu.

 

Źródło:  Ad.nl
Źródło:  Nu.nl