Zakupy z latarką w polskim supermarkecie

Zakupy z latarką w polskim sklepie

W środowy poranek klienci w polskim supermarkecie w Apeldoorn musieli robić zakupy z latarką w ręce. Pisząc to, nie mamy na myśli złodziei, a zwykłych, codziennych konsumentów. Wszystko to zaś było efektem tragicznych wydarzeń, do jakich doszło kilkadziesiąt metrów dalej.

W środę, 4 maja doszło do nagłego pożaru w transformatorowni w Apeldoorn. Ogień pojawił się tak nagle i był tak silny, iż dwóm mężczyznom nie udało się uciec ze strefy bezpośredniego zagrożenia. Ludzie ci doznali poważnych poparzeń i zostali przewiezieni do szpitala.
Jak doszło do pożaru, skąd poszkodowani znaleźli się w bezpośrednim sąsiedztwie transformatora? „Policja bada przyczynę incydentu. Nadal nie jest jasne, w jaki sposób, ci dwaj mężczyźni mogli zostać ranni” – powiedziała rzeczniczka policji dziennikarzom Ad.nl.

 

Problematyczna akcja gaśnicza

Straż pożarna szybko dotarła na miejsce pożaru. Nie mogła jednak przystąpić do akcji gaśniczej. Jakiekolwiek gaszenie urządzenia o napięciu 10 000 woltów mogłoby bowiem zakończyć się tragicznie. Akcję rozpoczęto dopiero po tym jak do transformatora na Kanaal Zuid przybył operator sieci, który wyłączył prąd na całym obszarze.
W efekcie akcji ratowniczo-gaśniczej ponad 400 okolicznych budynków zostało pozbawionych prądu. Miejsca te musiały obejść się bez zasilania przez kilka godzin. Energię elektryczną przywrócono dopiero kilka minut po godzinie 12.

 

Sklepowe problemy

Awaria zasilania sprawiła na przykład, iż Aldi na Monseigneur Nolensstraat został zamknięty dla klientów. W supermarkecie było ciemno. Drzwi się nie otwierały. Wiele innych sklepów również zamknęło się na czas awarii. Wiele, ale nie polski supermarket.

 

Polak potrafi!

Jak wskazują dziennikarze AD, w rejonie działał jeden sklep. Był to polski supermarket Promo. W lokalu panował półmrok. Nie działały lodówki i zamrażalki, ale lokal był otwarty dla kupujących. Wszystko dzięki kasjerce, Pani Beacie. Jak mówią Holendrzy, to ona oprowadzała klientów po sklepie i świecąc latarką w telefonie, wyszukiwała potrzebne produkty.
Owszem, na skutek braku prądu terminale kasowe nie działały. Obsługa postanowiła jednak wyjść naprzeciw klientom i pozwolić na płatności gotówką. Wszyscy więc, którzy chcieli kupić sobie serek czy mleko do drugiego śniadania, a dysponowali kilkoma euro w kieszeni, mogli tam z powodzeniem zrobić zakupy.

 

Źródło:  Ad.nl