Zakaz sprzedaży marihuany turystom w stolicy

Zakaz sprzedaży marihuany turystom w stolicy

Burmistrz Amsterdamu jest zdecydowany, by zakazać sprzedaży konopi indyjskich przybywającym do stolicy turystom. Uważa, iż decyzja taka jest konieczna, mimo iż może zagrozić ona wielu Coffee shop’om i zwiększyć przestępczość bazującą na nielegalnym, ulicznym handlu narkotykami.

Wiele wskazuje na to, iż burmistrz Femke Halsema wypowiedziała wojnę narkotykom oferowanym turystom w jej mieście. W liście do rady miasta ogłosiła wczoraj, iż egzekwowanie zakazu „trawki” dla zagranicznych turystów jest w jej mniemaniu niezbędnym, jedynym sposobem, by rozwiązać problem pojawiających się na każdym rogu kawiarni i rzeszy turystów, którzy przyjeżdżają do miasta nie po to, by podziwiać jego piękno, a po to, by się po prostu zapalić. Samorządowczyni uważa ponadto, iż działanie to jest niezbędne, jeśli w przyszłości zamierza się zliberalizować politykę w zakresie marihuany związaną z legalną uprawą i sprzedażą (obecnie jest ona nielegalna, ale niepenalizowana). Jak wskazuje Halsema, plan mający na celu wdrożenie i przestrzeganie zakazu sprzedaży ma zostać przedstawiony jeszcze w tym roku.

 

3 miliony klientów

Amsterdam każdego roku odwiedzają miliony turystów. Trzy miliony z nich zatrzymują się również w tamtejszych Coffee shopach. Ten ogromny popyt doprowadził zdaniem pani burmistrz do wręcz niekontrolowanego rozrostu branży sprzedaży miękkich narkotyków. To zaś ma prowadzić do wielu patologii, w tym i finansowania przestępczości w mieście. „Istnieje niepokojąca współzależność między handlem miękkimi i twardymi narkotykami: pieniądze z lukratywnego handlu konopiami łatwo trafiają do producentów twardych narkotyków” – mówi Halsema. Jej zdaniem bowiem część Coffee shopów to tylko przykrywki dla handlu „mocniejszym towarem”.

 

Z prawem na lewo

Swoje pomysły samorządowiec wspiera badaniami naukowymi o ilości sprzedaży obcokrajowcom, jak i przepisami prawa na szczeblu krajowym. W Niderlandach obowiązuje „kryterium rezydenta”, wedle którego kawiarnie mogą sprzedawać swoje towary wyłącznie klientom zarejestrowanym w Niderlandach. Egzekwowanie tych zapisów należy do gmin, te zaś często przymykają na to oko. Teraz jednak Femke Halsema chce z tym skończyć.

Druga strona medalu

Z jednej strony burmistrz chce walczyć z turystycznym ćpaniem w stolicy kraju. Z drugiej naukowcy wskazują jednak, iż działania te mogą być szkodliwe dla miasta. W jaki sposób? Wiele punktów, zwłaszcza w centrum, utrzymuje się ze sprzedaży „zioła” turystom. Miejsca te pozbawione napływu klientów po prostu zbankrutują. Analitycy wskazują, iż dla rodowitego holenderskiego popytu wystarczy tylko 66 z 166 lokali tego typu w mieście.
Po drugie turyści chcący zapalić nie znikną. Ludzie ci zgłoszą się do ulicznych dilerów. W efekcie władze stracą jakąkolwiek kontrolę, nad rynkiem i miliony euro, które szły z opodatkowanej sprzedaży do kasy miasta, trafią teraz do kieszeni przestępców. Nawet wysłanie na ulice dodatkowych patroli raczej w tej kwestii nic by nie dało, ponieważ dilerzy bardzo szybko zaadoptują się do nowej sytuacji.

 

Policja

Mimo tych wątpliwości za pomysłem opowiada się również tamtejsza policja i prokuratura. Wsparcie służb nic jednak nie da, jeśli Pani Burmistrz nie wygra starcia z Radą Miasta, w której przedstawiciele D66 i GroenLinks są wyraźnie przeciw. Partie te zaś negocjują obecnie (po wyborach samorządowych), nową koalicję z PvdA, oraz Bij1 i Denk, które również nie są zbyt przychylne wprowadzeniu tych przepisów. Za zmianą przepisów są: VVD, JA21 i CDA i co ciekawe po części również PvdA. Ta ostatnia partia wyrazi jednak zgodę, jeśli burmistrz zapewni, iż policja w 100% poradzi sobie z powstałym wtedy ulicznym handlem.  Trudno więc powiedzieć, czy przepisy te wejdą w życie, czy skończy się tylko na słowach.

Źródło:  Ad.nl