Zaginiony samobójca czy nielegalny imprezowicz

Jechał na egzamin na prawo jazdy, sam prowadząc auto. Nie dotarł do celu

Pogranicze holendersko-niemieckie nieopodal Zwilbroek. W piątek wieczorem, przy ścieżce do Zwillbrocker Venn, przechodnie znajdują opuszczonego busa. W środku odkrywają ubrania firmowe. Te są wręcz jeszcze ciepłe. Wygląda na to, iż ktoś je ściągnął i poszedł w kierunku torfowisk. Świadkowie, bojąc się, że ich właściciel to samobójca, zawiadomili służby ratunkowe.

Poszukiwania

W efekcie kilkadziesiąt minut później rejon przeszukiwali  niemieccy i holenderscy policjanci. Funkcjonariusze sprawdzali torfowiska, a także znajdujące się w okolicy stodoły, wiaty, altany i zagrody. Z powietrza działania prowadziły zaś helikoptery wyposażone w kamery termowizyjne. Liczono bowiem, iż uda się w ten sposób znaleźć kierowcę.
Akcję kontynuowano również w sobotę. Wtedy do akcji weszły psy tropiące. Policja prosiła również wszystkich okolicznych mieszkańców, by przekazali informację jeśli spotkają zaginionego 50-latka z Groningen.
W końcu mężczyznę udało się odnaleźć, całego, zdrowego, ale i przerażonego całą sytuacją.

Szklak przemytniczy

Okazało się bowiem, iż człowiek ten nie chciał skończyć ze sobą. Całą zaś jego przygodę można streścić słowami „historia lubi się powtarzać”. Drogę, którą wybrał Holender, już w czasach reformacji, przekradali się do Niemiec holenderscy katolicy. Robili to, by wziąć udział w mszy świętej w jednym z przygranicznych kościołów po niemieckiej stronie, kiedy to w Holandii zdecydowano, iż religią panującą będzie protestantyzm. Z tej samej drogi pozwalającej dostać się „potajemnie” do Niemiec skorzystał 50-latek, by odwiedzić swojego przyjaciela mieszkającego u naszego zachodniego sąsiada.

 

Samobójca idzie do znajomego

Holender chciał odwiedzić znajomego. Nie miał jednak obowiązkowego testu na COVID-19. Zdecydował się więc zostawić pojazd przy drodze i przejść przez tak zwaną zieloną granicę. Liczył, iż dzięki temu uniknie patrolu straży granicznej lub celników na jednej z ulic wjazdowych. Ponadto, również w Niemczech nie rzucały się w oczy żółte tablice rejestracyjne jego białego vana. Mężczyzna więc w piątek wieczorem przebrał się po pracy w pojeździe, zostawił firmowe ubrania i poszedł na transgraniczny spacer. Lokalna społeczność nie znając zaś jego całkowicie niegroźnych intencji, podniosła alarm.

 

Testy dla wjeżdżających do Niemiec

Jak wskazuje policja, Holender niepotrzebnie kombinował. Dla wszystkich, którzy muszą przekroczyć holendersko-niemiecką granicę testy nie są problemem. Osoby, pracujące transgraniczne mogą umówić się na spotkanie testowe po niemieckiej stronie granicy za pośrednictwem strony  corona.chayns.de. Niemieckie punkty testowe nie chcą rozróżniać Niemców od innych narodowości, więc osoby niebędące Niemcami nie muszą płacić osobno za test na Covid (przynajmniej w teorii).