Zaginione dziecko Máximapark w Utrechcie?

Jechał na egzamin na prawo jazdy, sam prowadząc auto. Nie dotarł do celu

Bardzo niepokojąca sytuacja miała miejsce w piątkowy wieczór. Świadkowie wezwali praktycznie wszystkie możliwe służby ratownicze do Máximapark w Utrechcie. Czemu? Ludzie widzieli, iż w jednym z tamtejszych kanałów pływała dziecięca kurtka. Bano się, więc iż gdzieś w wodzie może znajdować się jej mały właściciel lub właścicielka.

Jak przekazały służby ratunkowe, o całej sprawie policję i straż pożarną powiadomili spacerowicze, którzy zobaczyli fragment garderoby unoszący się na wodzie. Dyspozytor numeru ratunkowego nie miał żadnych informacji o zaginięciu dziecka w tym rejonie ani w ogóle w Holandii w ostatnim czasie. Niemniej jednak w takiej sytuacji ważna jest każda minuta. Być może bowiem dziecko było bez opieki lub opiekunowie po prostu stracili je na chwilę z oczu, a teraz sami szukają go na własną rękę. W efekcie założono, iż malec może znajdować się w wodzie, może walczyć o życie.

 

Poszukiwania

Do parku wysłano oprócz strażaków i policji również zespół nurków, który przeszukiwał dno w rejonie znalezienia płaszczyka. Minuty mijały, płetwonurkom udało się przeszukać coraz większy odcinek dna, ale nadal nigdzie nie było widać dziecka. Do poszukiwaczy nie zgłosili się również żadni przerażeni rodzice, ani świadkowie tego, iż ktoś wpada do wody.

Kontynuowane działania

„Do tej pory nikogo nie znaleziono i żadna osoba zaginiona nie została zgłoszona policji” – powiedział w piątek rzecznik prasowy Regionu Bezpieczeństwa Utrechtu. „Wygląda na to, że to fałszywy alarm. Aby wykluczyć jednak, że ktoś jest w wodzie, nurkowie przeprowadzają szereg poszukiwań”. Wszyscy woleli bowiem „dmuchać na zimne”, dlatego też w rejon wezwano nawet helikopter lotniczego pogotowia ratunkowego, by w razie sytuacji kryzysowej mógł szybko zabrać małego szkraba do szpitala.

 

Szczęśliwe zakończenie

Początkowo ratownikom bardzo dłużyła się każda minuta. Z czasem jednak służby zaczęły zdawać sobie sprawę, iż to chyba tylko fałszywy alarm. Prąd nie był tam bowiem na tyle silny, by porwać malca gdzieś dalej, a cały rejon, w którym mogłoby być dziecko, został gruntownie przeszukany.
Akcję więc zakończono stwierdzając, iż jakieś dziecko musiało po prostu przypadkiem upuścić kurteczkę do wody.

 

Źródło:  AD.nl