Zadyma w polskim supermarkecie

Zadyma w polskim supermarkecie

W jednym ze sklepów z polskimi produktami w Oss doszło do zaciętej walki między pijanym gościem a pracownikiem obsługi. Ten pierwszy nie przebierał w środkach. Mężczyzna starał się nawet wyłupić oczy pracownikowi. Jak skończyła się ta konfrontacja w supermarkecie?

31-latek, który przez prokuraturę określony jest inicjałami D.N., 27 sierpnia 2021 roku w polskim supermarkecie, w Oss wdał się w bójkę z pracownikiem sklepu. Mężczyzna starał się między innymi wyłupić oczy sprzedawcy. Gdy na ratunek koledze z pracy przyszedł inny ekspedient, został on zaatakowany butelką przez innego z gości, który później również porozrzucał pudła po sklepie. Na szczęście sytuację udało się opanować i policja zabrała awanturników.

 

Awantura

Co stało się w sklepie? Prokuratura ani sąd nie mieli wątpliwości co do preludium całej awantury. W lokalu znajdował się bowiem monitoring, który nagrał całe zdarzenie sekundka po sekundzie i stanowił główny materiał dowodowy w sprawie.

Wszystko zaczęło się od tego, iż 31-letni N. i jego o rok starszy kolega o inicjałach R.Z. weszli do polskiego sklepu. Mężczyźni byli pijani. Wchodząc do sklepu mieli w rękach otwarte butelki piwa, to było jednak dla nich mało. Skierowali się więc na dział monopolowy po whisky. Następnie udali się do kasy, by zapłacić za „rudą”. W tym momencie jednak sprzedawca nie wiedząc, iż oni już weszli do lokalu z piwem, poprosił klientów, aby zapłacili też za owe piwa.  Doszło do awantury, podczas której kupiona przez mężczyzn butelka trafiła sprzedawcę, a następnie rozbiła się na podłodze.

 

W pułapce

Po tym ataku sklepikarz uciekł za kasy na sklep. Zaalarmowani sytuacją pracownicy natychmiast zamknęli drzwi i opuścili żaluzje. W tym momencie pijani gościnie nie mieli, jak uciec. Wtedy do awanturników wyszedł kierownik sklepu, zamienił z nimi parę słów. Nie uspokoiło to jednak sytuacji. Wręcz przeciwnie. Doprowadziło do wybuchu przemocy.

 

Walka w supermarkecie

Wszystko zaczęło się, gdy jeden z pracowników wykonując uspakajające gesty, sięgnął po telefon, by zadzwonić na policję. Ten pomysł nie spodobał się pijanym. Sklepikarz został zaatakowany i uderzony butelką piwa w głowę. W tym momencie klienta zaatakowano. Z. otrzymał cios miotłą od innego pracownia. Przeciw niemu zwrócił się N.  Walka szybko zeszła do parteru, gdzie okazało się, iż N. ma bardzo dużą przewagę. Zaczął bić sklepikarza pięściami, chwilę zaś po tym, jak przełamał gardę pracownika, usiłował mu włożyć palce w oczy. Być może ofiara N. straciłaby wzrok, ale wtedy inny z członów personelu uderzył deską N. Tłuk go nią tak długo aż klient puścił swoją ofiarę.

 

Chaos

Temu wszystkiemu przyglądali się przerażeni klienci i trzeci podpity mężczyzna, który przyszedł z R.Z i D.N. do sklepu. Nie brał on jednak udziału w żadnej awanturze, a nawet usiłował uspokoić kolegów, niestety bezskutecznie. Wszystko trwało niespełna 5 minut, po czy policja bezpardonowo skuła N. i wyprowadziła go ze sklepu. Owe 5 minut jednak starczyło, by w supermarkecie wyglądało jak po przejściu tornada.

Sąd

Na początku tego tygodnia sąd wydał wyrok w sprawie tego incydentu. Wymiar sprawiedliwości stwierdził, iż obaj podejrzani są winni usiłowania zadania poważnych obrażeń fizycznych. W efekcie N. otrzymał wyrok 4 miesięcy pozbawienia wolności. Z. zaś musi odpracować 100 godzin prac społecznych, usłyszał również wyrok 2 miesięcy więzienia w zawieszeniu.

 

Źródło:  Ad.nl