Zachorowała na raka, wyrzucili ją z pracy
W przypadku ciężkich chorób, równie ważne co leczenie jest nastawienie chorego do swojej sytuacji. Lekarze nie mają wątpliwości, iż sfera psychiki odgrywa równie ważną rolę w leczeniu, jak farmaceutyki. Przez działania jednak firmy medycznej z Elsloo świat pewnej młodej kobiety z rakiem płuc dosłownie się zawalił.
Nowotwór
Co się stało? Firma medyczna z Limburgii zwolniła w ciągu miesiąca swoją pracownicę z powodu „obecnej sytuacji”. Kobieta na okresie próbnym po kilku przepracowanych tygodniach dostała wypowiedzenie. Czemu? Jej zdaniem był to efekt tego, że pracodawca dowiedział się, iż świeżo zatrudniona jest chora. Pracownica ma agresywny nowotwór, raka płuc. Holenderka więc praktycznie z dnia na dzień, oprócz wiadomości o ciężkiej chorobie dowiedziała się, iż może nie mieć środków na życie.
"Obecna sytuacja"
Kobieta 30 marca tego roku rozpoczęła pracę w firmie medycznej. Dwa tygodnie po podpisaniu umowy dowiedziała się, że ma raka. To zaś skutkuje tym, że kobietę czeka długie leczenie, którego efektem będzie niezdolność do pracy. Po kilkunastu dniach, 28 kwietnia, chora otrzymała pismo, w którym firma argumentowana zwolnienie w następujący sposób: „Niestety obecna sytuacja nie pozwala na podjęcie innej decyzji”. Co oznacza owa „obecna sytuacja”? Holenderka, jak i jej mąż nie mieli wątpliwości, iż wszystkiemu winny jest nowotwór. Firma nie powiedziała jej tego wprost, ale jak wskazał jej mąż, gdy kontaktował się telefonicznie z pracodawcą żony, ten miał to dać do zrozumienia między słowami.
Sąd
Kobieta została więc z ciężką chorobą i ze zwolnieniem w ręce, które bardzo ją uderzyło. Postanowiła się jednak nie poddawać i walczyć o swoje. Sprawa trafiła do sądu rejonowego.
Przed wymiarem sprawiedliwości firma tłumaczyła się tym, iż efektem zwolnienia nie jest choroba kobiety, a problemy finansowe firmy. Dla sądu było to jednak mało wiarygodne. Nie rozumiał on bowiem dlaczego wiadomość o tym nie została zawarta w dokumencie wysłanym kobiecie. Przedstawiciel firmy medycznej wskazał, że ta argumentacja początkowo znalazła się w liście, później jednak zdecydowano się ja usunąć z racji tego, by informacje o kłopotach nie „wypłynęły” dalej i nie doprowadziły do niepokojów wśród reszty personelu.
Wyrok
Sąd jednak nie dał wiary tym słowom. Wskazał, iż jeśli firma wiedziała o problemach finansowych rzekomo już w lutym, to czemu zatrudniała kolejnych pracowników. Ponadto z zeznań kobiety, jak i jej męża, wynika, że w prywatnych rozmowach przedsiębiorca wskazywał na problemy medyczne kobiety.
Dlatego sąd nie ma wątpliwości, iż to, co się stało to jawna dyskryminacja pracownika z racji na jego stan zdrowia. Zwolnienie nie jest więc prawomocne. W efekcie chorej należy się rekompensata w wysokości 30 000 euro. Może ona również ubiegać się o przywrócenie do pracy.
Źródło: Ad.nl