Z lokalnego bohatera w przestępcę
Dla lokalnej społeczności był bohaterem. Jalala O. przeskoczył ogrodzenie postawione przez policję, wspiął się na gruzy budynku w Schammenkamp w Rotterdamie i gołymi rękami zaczął szukać ofiar. Teraz jednak ludzie spoglądają na niego inaczej. Z lokalnego idola, stał się tym złym. Wiele bowiem wskazuje, iż to przez jego szemrane interesy doszło do całej tragedii i śmierci trzech osób.
W celowniku obiektywów
To była chwila. Dziesiątki reporterów patrzyło na pogorzelisko, które jeszcze kilkadziesiąt godzin temu było częścią zabudowy mieszkalnej, a teraz stało się najprawdopodobniej mogiłą dla dwóch zaginionych osób. W pewnym momencie tę zadumę i czysto reporterską pracę przerwał nagły ruch. Ktoś podbiegł do płotu oddzielającego postronnych od gruzowiska. Reporterzy skierowali tam swoje obiektywy. Liczyli, iż być może jest to jakiś krewny ofiar, który z płaczem rzuci się na płot. Jak się okazało, ludzie mediów mieli połowiczną rację. Był krzyk i rzucenie się na płot. Nie było jednak płaczu. Mężczyzna wspiął się na ogrodzenie, przeskoczył na drugą stronę i ruszył na gruzowisko. Następnie pobiegł na miejsce, w którym kilka godzin wcześniej odnaleziono szczątki jednego z zaginionych i zaczął kopać. Wkrótce dołączył do niego jeszcze jeden mężczyzna.
Mina
Dla ludzi po drugiej stronienie zachowanie Jalala było pewnym symbolem. Symbolem poświęcenia, chęci niesienia pomocy, ratowania bliskich i znajomych, nawet mimo zakazu władz. Stał się dla nich bohaterem. Dla policji jego wejście na gruzowisko było jak nadepnięcie na minę. Z jednej strony sprawa była jasna. Wkroczył on na przypuszczalne miejsce przestępstwa, gdy to było odgrodzone i gdy pracowali na nim policyjni technicy. Z drugiej było pewne, iż ten wyglądający na zrozpaczonego człowiek, sam nie opuści zgliszczy.
#Schammenkamp Volstrekt duidelijk dat je hier niet ondeskundig gaat rommelen. Vreselijk dat bij zo'n ramp dan politie nodig is voor het tegenhouden van familie die tramelant schopt, met geweld dreigt en bizarre flauwekul over de islam blijft roepen. pic.twitter.com/ZSCiHk1dNh
— Elise Steilberg (@EliseSteilberg) February 1, 2024
Jego aresztowanie, być może poprzedzone szarpaniną, to zaś prosta droga do awantury. Za płotem stały bowiem oprócz dziennikarzy, dziesiątki zrozpaczonych ludzi podobnych do O., którzy w krytycznej sytuacji mogliby mu ruszyć z pomocą. Dlatego też policja postanowiła dać za wygraną. Mężczyzna mógł kopać przy asyście oficerów.
Z bohatera w przestępcę
Gdy Jalala O. kopał na gruzach, nikt jeszcze nie wiedział, co się stało. Policja brała pod uwagę wszystkie możliwości, od eksplozji bomby, po wybuch gazu. Z czasem jednak śledczym udało się zawęzić krąg możliwości. Funkcjonariusze w sobotę przekazali, że podejrzewają, iż przyczyną eksplozji mogło być znajdujące się w budynku laboratorium narkotykowe. W gruzach policja znalazła bowiem przedmioty, które wskazywałyby na produkcję narkotyków syntetycznych. Rozpoczęło się więc śledztwo w tej sprawie.
Przeszukanie
Policja znalazła między innymi beczki z acetonem i kwasem solnym, które są wykorzystywane do produkcji „syntetyków” i które, zdaniem stróżów prawa, powiązane są z osobą Jalala O. 34-latek został więc aresztowany, z racji podejrzenia o produkcję narkotyków. Nie postawiono mu jednak jeszcze zarzutów. „Rola podejrzanego jest badana” – możemy przeczytać w komunikacie prasowym. Policja dodaje również, iż nie jest jeszcze w 100% przesądzone czy laboratorium narkotykowe (jeśli faktycznie tam istniało), jest przyczyną eksplozji. Jak na razie „jedynie” wiele na to wskazuje. O. zaś ma jutro stanąć przed sądem, który ma wydać decyzję o ewentualnym przedłużeniu dla niego aresztu.
Chemikalia
Za laboratorium przemawia jeszcze jeden fakt. Kilka dni przed wybuchem na miejsce wezwano straż pożarną, z powodu możliwego wycieku chemikaliów. Niektórzy ludzie czuli bowiem zapach gazu i acetonu. Strażacy nie znaleźli jednak tam nic szczególnie podejrzanego. Być może więc owe związki były dobrze ukryte, co też wskazywałoby na ewentualne laboratorium lub składzik niezbędnych substancji do prowadzenia takiej fabryczki.
Nie wiedzą, co sądzić
Po aresztowaniu O. wielu ludzi nie wie, co myśleć o tej sprawie. Część ma w pamięci to, jak rzucił się na gruzy, szukając przyjaciół. Z drugiej strony, jeśli policja ma racje, to właśnie ten mężczyzna może odpowiadać za całą tragedię, nawet jeśli eksplozja w rzekomym laboratorium to był czysty przypadek.
Źródło: AD.nl