Z Holandii nie polecimy do USA?
Stany Zjednoczone groźnie kiwają palcem w kierunku niderlandzkiego lotnictwa. Władze za oceanem grożą nawet holenderskim przewoźnikom zamknięciem przestrzeni powietrznej dla nich nad Stanami. Czemu? Wszystko to efekt decyzji, jaką podjął port lotniczy Schiphol parę dni temu.
Jak informują media, Departament Transportu w Stanach Zjednoczonych nie godzi się na zmniejszenie dostępności przestrzeni dla amerykańskich linii lotniczych na lotnisku w Schiphol. By więc niejako wymusić zmianę decyzji na władzach lotniska, amerykańscy politycy rozważają wprowadzenie odpowiednich środków zaradczych. To zaś oznacza znaną i popularną w stosunkach międzynarodowych zasadę wzajemności, która w tej kwestii może być nieco bardziej rozbudowana, by pokazać dobitnie, iż Holendrom to się nie będzie opłacać.
Sprzeczne interesy
O co chodzi? O zakaz lotów, jaki wprowadziły władze lotniska Schiphol dla amerykańskich tanich linii lotniczych JetBlue. Amerykanie uważają, iż decyzja ta jest niesprawiedliwa i nieuzasadniona. Oprócz tego łamie ona traktaty europejsko-amerykańskie dotyczące swobodnego ruchu lotniczego.
O co chodzi?
O co jednak w tym wszystkim chodzi? Lotnisko Schiphol w przyszłym roku musi zmniejszyć maksymalną liczbę lotów, a więc i „przydziałów” na starty i lądowania. W 2024 roku ma ich być o 9100 mniej. To zaś oznacza, iż z lotniska rzadziej będą latać 84 różne linie lotnicze. Oprócz nich jest jeszcze grupa 24 przewoźników, która obecnie korzysta z tamtejszych pasów, ale nie mają do tego wieloletnich praw. Wśród nich jest właśnie amerykański przewoźnik JetBlue, który z racji redukcji lotów ma całkowicie zniknąć z tego portu.
Poskarżyć się
JetBlue widząc, iż może nie mieć już możliwości korzystania z największego niderlandzkiego lotniska, zgłosił się o pomoc do rządu USA. Wskazując jednocześnie, iż jeśli oni znikną z Schiphol, to KLM powinien mieć zakaz lądowania w Nowym Yorku, na JFK.
Kontrakcja
By chronić interesy amerykańskiego przewoźnika, Waszyngton zgłosił się do KLM, Martinair i TUI o przesłanie rozkładów lotów do i z USA, by wiedzieć jakie cięcia można wykonać. Czy będą one jednak faktycznie miały miejsce? Amerykanie jak na razie tylko rozważają taką możliwość. Zanim zapadną wiążące decyzje, mają się jeszcze odbyć rozmowy między rządami obu krajów, a także spotkanie z Komisją Europejską w tej sprawie.
Można więc powiedzieć, iż obie strony obecnie „prężą muskuły”. Obie jednak również wszystko dokładnie trzy razy policzą. Zakaz lotów to bowiem gigantyczne straty dla lotnisk po obu stronach oceanu. Decyzja ta będzie więc ostatecznością.
Źródło: Nu.nl