Yango – aplikacja dla taksówkarzy w Holandii szpieguje dla Rosji?

Piwne taksówki dostarczają dopalacze

W Królestwie Niderlandów rozpoczęło się dochodzenie w sprawie firmy taksówkarskiej Yango. Dlaczego? Czyżby kierowcy pobierali zbyt wysokie opłaty, albo jeździli takimi trasami, aby nabić jak najwięcej kilometrów? Nie. System, przez który zamawiało się ich kursy, prowadziła rosyjska firma Yandex. Teraz kontrwywiad w Hadze podejrzewa, iż dane klientów mogły być wysyłane do Rosji.

Yango

Holenderska Agencja Ochrony Danych osobowych prowadzi śledztwo w sprawie firmy taksówkarskiej. Służby zaznaczają, iż sami kierowcy nie są niczemu winni. Oni bowiem po prostu tylko wożą ludzi. Problemem jest aplikacja zależna od rosyjskiej firmy. To zaś zaczęło rodzić podejrzenia, iż dane pasażerów trafiały do Rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa.

 

Łańcuszek

Holandia nie jest jedynym krajem, w której działa aplikacja do zamawiania taksówek Yango. Korzystają z niej obywatele ponad 30 państw. Jest więc sprawdzonym, wygodnym rozwiązaniem, jeśli potrzebujemy znaleźć transport. Problem jest jednak to, do kogo ona należy. Cała afera zaczęła się najpierw w krajach bałtyckich. Te zakazały korzystania z tej aplikacji, ponieważ bały się, iż będzie ona zbierać dane dla Rosji. Po Litwie, Łotwie i Estonii śledztwo w sprawie aplikacji rozpoczęli też Finowie i Norwegowie. Następnie zaś właśnie Holandia.

 

Nakaz prawem

Skąd to przypuszczenie, iż aplikacja zbiera dane klientów? Wszystko z racji przepisów, jakie pojawiły się w Rosji. We wrześniu tego roku weszły w życie akty prawne nakładające na firmy taksówkarskie i systemy zamówień transportu, właśnie takie jak Yango, obowiązek przekazania FSB nieograniczonego dostępu do swoich danych. Dzięki temu w Rosji udało się wyśledzić i aresztować jednego z opozycyjnych dziennikarzy.

Na użytek wewnętrzny

W teorii dostęp służb do danych aplikacji ma pomagać odnajdywać wrogów Rosji lub terrorystów. Szeroko pojęty Zachód zaczyna jednak obawiać się o dane swoich mieszkańców. Oszem, milicja nie wyważy rano drzwi do domu kogoś w Norwegii czy Holandii. Ich personalia znajdują się jednak na rosyjskich serwerach i wątpliwe, by FSB przejmowało się tym, że nie są to obywatele Federacji.

 

Niepotrzebna panika

Yango argumentuje, że fińskie i norweskie dochodzenie nie wykazały problemów z bezpieczeństwem dla ludności w tych krajach. W naszej części kontynentu, zdaniem firmy, dane te też mogą być pozyskane przez FBS, ale tylko za zgodą policji w danym kraju bądź Interpolu. Poza tym firma ma uruchomić nowe serwery w Europie Zachodniej, by odciąć się do Rosji. Część obserwatorów jednak w to nie wierzy. Wskazując, iż może faktycznie firma nie chce udostępniać danych, ale FSB gdyby chciało, nie pytałoby się o zgodę.
Dlatego też Holandia wszczęła dochodzenie, aby sprawdzić, czy aplikacja faktycznie jest bezpieczna i może być używana w Niderlandach.

 

Źródło:  Polsatnews.pl