Wypadek na własne życzenie
Holenderski sąd skazał kierowcę na 40 godzin prac społecznych za spowodowanie wypadku. Wszystko z racji kontroli na desce rozdzielczej jego samochodu.
W minioną środę holenderski wymiar sprawiedliwości skazał 38-letniego kierowcę z Moordrecht. Sędzia w Hadze uznał go za winnego i wymierzył mu 40 godzin prac społecznych, ponieważ oskarżony zignorował światełko ostrzegawcze na desce rozdzielczej, co miało w następstwie doprowadzić do tragedii.
Wypadek
Środowy wyrok sądu jest pokłosiem zdarzeń mających miejsce latem 2017 roku na autostradzie A20. Podczas jazdy na desce rozdzielczej kierowcy wyskoczył komunikat o niskim ciśnieniu w jednym z kół. Informacja ta została zignorowana przez kierowcę. Mężczyzna, zamiast natychmiast zjechać na pas awaryjny lub najbliższy parking, w celu sprawdzenia, czy faktycznie nie doszło do uszkodzenia ogumienia, kontynuował jazdę. Według śledczych oskarżony przejechał w ten sposób 21 kilometrów z uszkodzoną oponą. Dopiero po tym odcinku wibracje, powstałe najprawdopodobniej na skutek uciekającego powietrza sprawiły, iż kierowca został zmuszony do zatrzymania się.
Podejmując tę decyzję, prowadzący był jednak nie na prawym, a na lewym pasie. Gdy 38-latek (wtedy 36) zaczął zwalniać, jadący za nim pojazd nie zdołał go ominąć i uderzył w niego z prędkością 120 kilometrów na godzinę. To spowodowało bardzo duże uszkodzenia pojazdu oraz poważne, trwałe obrażenia u 47-letniego kierowcy, który najechał na tył pojazdu oskarżonego.
40 godzin prac społecznych z powodu przebitej opony.
Kontrolka
W normalnej sytuacji można by stwierdzić, iż osoba jadąca za oskarżonym nie zachowała należytego odstępu. Wspomniana jednak kontrolka zmieniła diametralnie postać rzeczy. Zdaniem prokuratury winę za tę kolizję ponosi uderzony, a nie uderzający. On to bowiem wiedząc, że ma niesprawny pojazd, decydował się dalej konturować jazdę. Świadomie ryzykował więc życie swoje i innych uczestników ruchu drogowego, ignorując ostrzeżenia wysyłane mu przez system bezpieczeństwa auta. W tej sytuacji prokuratura domagała się, by ukarać mieszkańca Moordrecht karą 120 godzin prac społecznych i dwuletnim zakazem prowadzenia pojazdów. Sąd jednak ogłaszając wyrok, zdecydował się na znacznie niższą karę, wynoszącą zaledwie 40 godzin prac społecznych. W uzasadnieniu możemy zaś usłyszeć, że faktycznie kierowca jest winny zdarzenia, lecz nie można tu mówić o winie umyślnej i działaniu z premedytacją.