Wojsko spaliło 130 hektarów rezerwatu

Wojsko spaliło 130 hektarów rezerwatu

W obecnej sytuacji geopolitycznej nikogo nie powinno dziwić, iż wiele armii ćwiczy. Również Holenderskie wojsko wyszło w teren. Ich działania zakończyły się jednak dość dużą aferą. Wszystko z racji strat, jakie przypadkiem wywołali.

Pożar

W Holandii mimo wiosny jest susza. Susza ta, jak łatwo się domyśleć, sprzyja pożarom. Pożar taki miał zaś miejsce niedawno w rezerwacie przyrody w Ede. Ogień tam nie pojawił się samoistnie, na skutek, np. uderzenia pioruna. Za to co się stało na obszarze chronionym, odpowiada armia, która wyruszyła tam na ćwiczenia. Wojsko więc, zamiast chronić, doprowadziło do strat na terenie kraju.

 

Zasady ćwiczeń

Może się wydawać, iż jest to bzdura. Wojsko jednak podeszło do sprawy bardzo poważnie. Ministerstwo Obrony przekazało, że wszystkie jednostki znajdujące się pod jego kontrolą zostaną powiadomione o zasadach ćwiczeń na terenach naturalnych podczas suszy. „Powiedzieliśmy jednostkom, aby były szczególnie czujne w tego typu procedurach” – przekazał rzecznik ministerstwa.

 

Dochodzenie

Minister zapowiedział jednak, iż mimo tej przykrej sytuacji ćwiczenia nie zostaną przerwane.  „Musimy trenować i być dobrze przygotowani, zwłaszcza biorąc pod uwagę nadchodzące zagrożenia” – przekazał holenderskim mediom. Dodał również, iż wojsko rozpocznie dochodzenie w sprawie podpalenia rezerwatu. Chce wiedzieć bowiem, czemu tak się stało. Rząd w tej sprawie broni armię, wskazując, iż podczas tak dużych ćwiczeń nie można całkowicie uniknąć ryzyka.

130 hektarów

W miniony piątek gmina, w której doszło do pożogi, poinformowała, że spłonęło 130 hektarów. Oprócz ogromnych szkód w przyrodzie ogień wywołał spore zmieszanie wśród mieszkańców Ede. Samorządowcy, opisując straty, chcą też wiedzieć, czy rząd, a konkretniej ministerstwo obrony ureguluje rachunek związany z akcją gaśniczą, a także przywróceniem terenu do stanu pierwotnego.

 

Tu nie wolno

Sprawa ta może wydaje się błaha, podzieliła ona jednak holenderskie społeczeństwo. Część wskazuje, iż sprawy nie powinno w ogóle być. Czasy są bardzo niepewne, a armia ćwiczy, by uchronić kraj. Podczas prawdziwego konfliktu nikt nie będzie przecież patrzył, czy to park narodowy, rezerwat, czy teren Natura 2000.
Inni zaś wskazują, iż owszem sytuacja w Europie jest napięta, ale wojsko ma wiele poligonów, na których może trenować bez stwarzania zagrożenia dla rzadkich gatunków roślin i zwierząt. Ponadto przepisy dotyczące działania armii w rezerwacie nie powstały po nic i winny być przestrzegane.
Która strona ma rację? Tutaj odpowiedź pozostawiamy już państwu.

 

Źródło:  NlTimes.nl