Więcej szczęścia niż rozumu, czyli wypadek w Helmond
W poniedziałkowe popołudnie piesi i kierowcy na jednej ulic w Helmond byli świadkami mrożącej krew w żyłach sceny. Widzieli oni bowiem, jak przechodzący przez ulicę mężczyzna wpadł na jadący samochód, który, zanim wyhamował, przewiózł go na masce kilkanaście metrów. Co było dalej? To, co stało się później, sprawiło, iż część widzów tego zdarzenia było jeszcze w większym szoku niż w momencie samego uderzenia.
Wypadek
Do wypadku doszło na Azalealaan w Helmond. Ludzie, widząc wypadek, natychmiast zadzwonili pod numer ratunkowy. Oczyma wyobraźni widzieli już ciężko rannego mężczyznę, dla którego niezbędna będzie pomoc medyczna. Stało się jednak inaczej. Gdy samochód się zatrzymał, pieszy o własnych siłach zszedł z maski auta osobowego, otrzepał się i raptem, po paru sekundach od wypadku, zdecydował się iść dalej. Mężczyzna nie czekał na przyjazd pogotowia. Stwierdził najprawdopodobniej, iż nic mu się nie stało i wraca do swoich spraw, kontynuując przechadzkę.
Kierowca
W tej sytuacji kierowca odetchnął z ulgą. Jego ofierze nic się nie stało. Zdecydował się więc, iż i on jak najszybciej ruszy w dalszą drogę. Chwilę więc po potrąceniu na miejscu, na które ludzie wezwali służby, nie było ani ofiary, ani sprawcy. To zaś mogło okazać się dość dużym problemem dla użytkownika samochodu. Świadkowie wezwali policję. W świetle prawa mogło to więc wyglądać na ucieczkę z miejsca wypadku.
Pogotowie
Gdy policja i pogotowie dotarły na miejsce, nie dały za wygraną. Pogotowie zaczęło szukać ofiary potrącenia. Było bowiem możliwe, iż jest ona w ciężkim stanie. Początkowo działała bowiem adrenalina. Ona potrafi bardzo dobrze zamaskować, stłumić ból. Możliwe było też, iż poszkodowany doznał urazu głowy, krwotoku wewnętrznego, który objawia się dopiero po pewnym czasie. To więc, że po prostu sobie poszedł, nie musiało wcale oznaczać, iż nic mu się nie stało. Należało go zbadać i to się udało. Pogotowie odnalazło potrąconego, jak szedł chodnikiem dwie ulice dalej. Mężczyzna po namowach medyków poddał się oględzinom. Te jednak nie wykazały nic niepokojącego.
Policja
Policja zaś namierzyła kierowcę z Helmond. Mężczyzna został przesłuchany co do całej sytuacji. Wszystko wskazuje na to, iż uniknie on nieprzyjemnych konsekwencji. Funkcjonariusze nie doszukali się w jego działaniu celowej ucieczki. Odjechał on z miejsca zdarzenia, ponieważ sama ofiara z własnej woli je opuściła, tak jakby całkowicie nie było sprawy. Trudno więc było, by on czekał na służby, tym bardziej, iż sam poszkodowany nie wzywał policji. Przez to kierowca mógł nawet nie wiedzieć, iż ta została powiadomiona.
Wszystko więc skończyło się dobrze, ale trzeba pamiętać, by przechodząc przez ulicę, dokładnie się rozejrzeć, nie każdy może mieć bowiem tyle szczęścia ile opisywany tu mężczyzna z Helmond.
Źródło: AD.nl