West Maas en Waal chce walczyć o lepszy los migrantów zarobkowych

Kary za pracowników migrujących, czyli kuzyn nie pomógł

West Maas en Waal mówi dość nadużyciom wobec pracowników migrujących. Samorządowcy biorą sprawy we własne ręce. Co zamierzają urzędnicy? Jak chcą poprawić los mieszkających na ich terenie gastarbeiterów z Polski, Rumunii i innych krajów Europy i świata?

Wzrost zapotrzebowania

Jak wskazują lokalni decydenci, w rejonie wzrasta zapotrzebowanie na pracowników migrujących. Wraz jednak z nim nie rośnie baza noclegowa dla tych przybyszów najczęściej z naszej części Europy. To zaś sprawia, iż Polacy, Rumuni, Węgrzy czy Łotysze, a czasem też Hiszpanie lub Ukraińcy żyją we wręcz tragicznych warunkach. Gmina zauważyła ten problem i powiedziała jasno, że zamierza zrobić wszystko, co w jej mocy, by go rozwiązać. Czyli właściwie co?

 

Nieodzowna część lokalnej społeczności

Samorządowcy twierdzą, iż w prowincji Gelderland migranci zarobkowi stanowią nieodzowną część, zdrowej i prężnie rozwijającej się gospodarki regionu. Ów rozwój sprawia, iż każdego roku w tym regionie ilość gastarbeiterów wzrasta o około 6%. Na obszarze Rivierenland przyrost ten może być jeszcze wyższy z racji na to, że tam właśnie bije serce lokalnej gospodarki, czyli uprawa owoców. Sektor działalności gospodarczej, który już od lat by nie istniał gdyby nie praca przyjezdnych.

 

Problemy

Obecnie sytuacja na rynku pracy w Holandii dla Rivierenland jest zła. Praktycznie wszystkie branże potrzebują siły roboczej, w efekcie ogrodnictwo i przemysł szklarniowy mają ogromną konkurencję przy pozyskiwaniu pracowników. Konkurencję tym większą, iż w wielu innych branżach zarobki są po prostu lepsze. W efekcie, by tamtejsze firmy miały ręce do pracy, o właścicieli tych rąk trzeba dbać. Trzeba ich pielęgnować. Jeśli nie da się ich bowiem przyciągnąć wielkością wypłaty, trzeba to zrobić w inny sposób. Tym sposobem mogłyby być warunki pracy i zakwaterowania.

Warunki

Niestety. Jak zauważają samorządowcy, gastarbeiterzy w na ich terenie bardzo często są wyzyskiwani, a ich miejsca zamieszkania przypominają obozy pracy. „Polskie domki” mają tragiczny standard i panuje w nich przepełnienie. Zdarzały się przypadki, iż ludzie mieszkali nawet nie w domach, a szopach co uwłaczało wręcz ludzkiej godności.
Z drugiej strony dziesiątki osób w domku jednorodzinnym to też problem dla lokalnej społeczności. Ścisk i tłok prowadzą bowiem do awantur i przemocy, co odbija się negatywnie na całej okolicy.
Władze więc chcą z tym skończyć.

 

Działania

Co więc planuje gmina? Urzędnicy West Maas en Waal pracują nad szczelnym systemem rejestracji zakwaterowania i egzekwowania przepisów dla pracowników międzynarodowych. Władze wskazują, iż przepisy takie już w kraju są, ale oni chcą stworzyć lokalne jasne wytyczne, które będą działać, a nie stanowić tylko martwych zapisów. Nowe przepisy mają być znane wszystkim. Pracownikom, by wiedzieli co wolno ich pracodawcom. Gmina chce bowiem, by zatrudnieni byli świadomi swoich praw. Firmom zatrudniającym i wynajmującym domy tak, by było wiadomo, ilu ludzi pracuje i gdzie jest zakwaterowanych, aby uniknąć przeludnienia. Przepisy te mają też być doskonale znane organom wykonawczym, (policji, opiece społecznej), by wiedzieli kiedy i gdzie mają interweniować i na jakiej podstawie bronić pracowników.

Czy jednak to się uda? Czas pokaże. Wiele bowiem takich akcji kończyło się tylko na wielkich słowach.

 

 

Źródło:  AD.nl