W Vlissingen pomnik upamiętniający niewolnictwo jednak nie powstanie. Władza mówi nie

W Vlissingen pomnik jednak nie powstanie władza mówi nie

Ubiegły rok minął między innymi pod znakiem przyznania się Holandii do niewolniczej przeszłości i czerpania z niej ogromnych zysków. Władze przeprosiły, ale to było rok temu. Teraz mamy nowy rok, więc można już o tym zapomnieć, w efekcie z Vlissingen znika pomnik niewolnictwa. Rada miasta zagłosowała za jego usunięciem. Dlaczego?

W czwartkowy wieczór rada gminy Zeeland zagłosowała przeciw propozycji postawienia na bulwarze Vlissingen pomnika upamiętniającego niewolnictwo i cierpienia tych ludzi. Wiadomość ta może wydawać się nieco dziwna. Jak bowiem niektórzy nasi czytelnicy pamiętają, pomnik taki już tam stał. Powstał on z inicjatywy artysty Zeusa Hoenderop i prezes Angélique Duijndam z Ketikoti Zeeland.

 

Problemy

Sęk jednak w tym, iż ten niezbyt duży monument, który trafił na deptak, znalazł się tam bez jakiegokolwiek pozwolenia. Pomnik zresztą szybko zdewastowano, treściami skrajnie prawicowymi. W efekcie monument trafił później na dziedziniec MuZEEum Zeeland. To jednak nie zakończyło tej sprawy. Aktywiści zorganizowali zbieranie podpisów pod wnioskiem o powrót pomnika na pierwotne miejsce. Inicjatywę tę poparły 733 osoby.

 

Decyzja gminy

Głosy te jednak nic nie dały. Nic nie dały też badania historyczne, które wykazały, że miasto jest niekwestionowaną stolicą niderlandzkiego handlu niewolnikami oraz oficjalne przeprosiny włodarzy za działania ich przodków. Jak mówią aktywiści walczący o pamięć o niewolnikach, władze przeprosiły, ale nie czują za to żadnej odpowiedzialności.

Nie

„Nie umieszczając pomnika, nie dajesz grupie ludności miejsca na uznanie” – mówi prezeska Ketikoti Zeeland po głosowaniu w radzie gminy, głosowaniu, które raz na zawsze zakończyło kwestię pomnika. Spośród 25 głosujących członków rady 17 było przeciw powrotowi monumentu. Podczas obrad radni wątpili w pikietę i w to, że mieszkańcy Vlissingen naprawdę chcą takiego pomnika. Inni wskazywali na koszty, mimo tego, iż pomnik powstał ze środków własnych autora. W końcu inni radni wskazywali na to, że w Middelburgu już jest pomnik, po co więc drugi w okolicy.

 

Czyste sumienie

Niektórzy zaś sugerują, iż władza nie godząc się na pomnik, nie chce niepokojów społecznych i kolejnych dewastacji. Inni obserwatorzy wskazują, że samorząd chce mieć po prostu czyste sumienie. Pomnik nie dałby bowiem zapomnieć o tej sprawie, którą miały załatwić już definitywnie zeszłoroczne przeprosiny.  Tak czy siak, pomnika w mieście nie będzie, chyba że aktywiści znów zdecydują się na samowolę.

 

Źródło:  AD.nl