W sklepie jak w domu wielkiego brata
Sieć supermarketów Jumbo ma już dość plagi kradzieży. Klienci wynoszący produkty bez płacenia narażają sieć na poważne straty, dlatego też zapadła decyzja o walce ze sklepowymi złodziejami. Firma z Veghel zdecydowała się znacząco zwiększyć monitoring we wszystkich swoich placówkach. Zatrudni też więcej ochroniarzy, a klienci mają przechodzić wyrywkowe kontrole.
Jak pisaliśmy na przełomie roku, sieć z racji kradzieży sklepowych straciła ponad 100 milionów euro, co przekłada się na około 1% całkowitych dochodów. Początkowo firma wskazywała, iż jeśli ludzie przestaną kraść, to obniży ceny. To jednak jak widać, nic nie dało, więc supermarket idzie po rozwiązania siłowe.
Monitoring
Monitoring w sklepie nie jest niczym nowym. Jumbo zdecydowało się jednak i tak znaczną ilość kamer używanych w ich placówkach jeszcze dodatkowo zwiększyć. Wszystko po to, by można było monitorować praktycznie każdy krok klienta, doskonale widzieć każdą alejkę i każdy regał. Co ważne kamery te mają być widoczne. Kupujący mają je dostrzegać i wiedzieć, że mogą być obserwowani. Wszystko to ma sprawić, iż rzeczy z regałów będą wkładane tylko do wózków i koszyków. Jeśli zaś dojdzie do kradzieży, nagrania zapewnią bezsprzeczny dowód dla policji.
Siła żywa
Sytuacja niczym jak z domu Wielkiego Brata to jednak tylko część nowej taktyki. Firma planuje zatrudnić więcej ochroniarzy, by ci również mieli baczenie na klientów. Na hali sprzedażowej ma też pojawić się więcej pracowników, aby i oni spoglądali na klientów.
Kontrole
To jednak nie wszystko. Jumbo testuje możliwość dokonywania również wyrywkowych kontroli osób. Jak to ma wyglądać? Obsługa lub ochrona mają po prostu podchodzić do losowo wybranych opuszczających sklep po zrobieniu zakupów na kasie samoobsługowej klientów, by sprawdzić, czy produkty, które wynoszą w torbie lub plecaku, są zgodne z tymi na paragonie. Kontroli takiej może być poddany każdy. Nieoficjalnie mówi się, iż taka kontrola mogłaby mieć miejsce nie tylko zaraz po odejściu od kasy, ale, też np. przy wyjściu ze sklepu, czy nawet na parkingu. Chodzi o to, by ludzie nie ukryli towarów gdzieś pod kurtką, a potem nie włożyli ich do reklamówki.
Te ostatnie działania mogą budzić pewne obiekcje. Nikt bowiem nie może nam zabronić mieć w kurtce batonika legalnie kupionego w innym sklepie. Nikt też nie nakazuje nam nosić ze sobą wszystkich paragonów. Co więc w takiej sytuacji może zrobić ochrona? Czy może nas oskarżyć o kradzież? Jak widać więc sprawa jest bardzo delikatna, dlatego też rozwiązanie to dopiero jest testowane. Nie wiadomo, czy finalnie wejdzie w życie na stałe.
Źródło: Nu.nl